niedziela, 23 kwietnia 2023

"Strzygoń" Artur Żurek - recenzja

Tytuł: "Strzygoń"
Autor: Artur Żurek
Gatunek: thriller
Liczba stron: 352
Wydawnictwo: Initium

Moja ocena: 6/6

Trzecia powieść Artura Żurka to koktajl mrocznych tajemnic i brzemiennych w skutki decyzji. Było to moje pierwsze spotkanie z tym autorem, ale po lekturze, od której trudno mi się było oderwać, myślę, że nie ostatnie.

We wschodniej Polsce, w małej miejscowości o odrobinę przygnębiającej nazwie Przybagnie, mieści się pensjonat o nazwie Strzygoń. Prowadzi go dwójka ludzi, Polina i Roman. Mieszka u nich pisarz z Warszawy oraz para letników z Krakowa. Spokój w Przybagniu pozwala na odpoczynek i złapanie dystansu do zabieganego świata. Wszystko zmienia się w momencie, kiedy Markowski wraca do pensjonatu bez partnerki, którą gdzieś zgubił podczas wycieczki rowerowej, a Roman przynosi z lasu nieznajomą dziewczynę. Wraz z mężczyzną wraca również Markowska. 

Atmosfera robi się nerwowa, szczególnie kiedy okazuje się, że szalejąca nawałnica poczyniła tyle szkód w okolicy, iż nikt nie będzie w stanie wydostać się z pensjonatu przez dłuższy czas, a wszelkie sposoby nawiązania kontaktu ze światem zewnętrznym chwilowo zawiodły. Pisarz Henryk Zamroz, Markowscy, Polina, Roman i nieznajoma dziewczyna zostają uwięzieni w pensjonacie. Dołącza do nich nieoczekiwany gość, którym okazuje się być syn Zamroza, Emil. Pozostaje im jedynie oczekiwanie na koniec burzy i powrót zasięgu telefonów komórkowych oraz przywrócenie prądu. Wkrótce nietypowa zbieranina ludzi ma nowy problem, przy którym nawałnica to betka. Jedna z osób zostaje zamordowana. Nikt nie mógł wejść ani wyjść z pensjonatu, zatem mordercą musi być ktoś z nich. Kto i dlaczego dokonał tego strasznego czynu?

Atmosfera rodem z kryminałów Agathy Christie bardzo przypadła mi do gustu. Lubię fabuły oparte na tych kilku elementach. Niewielka grupa osób, uwięziona w jakimś miejscu, i zbrodnia. Zabić mógł każdy z nich, ale równocześnie nie ma pewności, że to już na pewno wszyscy bohaterowie tego dramatu. Czytałam z zapartym tchem, czekając na jakieś hity z satelity i doczekałam się. Nie zdradzę Wam jednak żadnych szczegółów, bo to trzeba po prostu przeczytać. Analiza sytuacji i zachowań poszczególnych postaci jest świetną zabawą. Konsekwencje podjętych przez mieszkańców pensjonatu decyzji wywołują dreszcze. Autor powoli odkrywa przed czytelnikiem kolejne elementy układanki, co pozwala na wysnucie pewnych wniosków, jednak nie na rozwiązanie zagadki zbyt wcześnie. 

Oprócz głównego wątku morderstwa (a właściwie morderstw, bo tak, było ich więcej!) dostajemy również poboczne nitki związane z życiem poszczególnych bohaterów. Wszystko się pięknie miesza, a autor z premedytacją wodzi nas za nos. Lubię takie domysły i kombinacje. Historia płynie wartko, dużo się dzieje, a całe mnóstwo emocji wywołuje trzepot serca przy nagłych zwrotach akcji.

Zdecydowanie polecam, jeśli lubicie nieoczywiste sytuacje i wciąganie w wir zdarzeń. To był naprawdę dobry thriller. I mam wrażenie, że z tymi bohaterami jeszcze się spotkamy...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam :-)