środa, 2 października 2024

"Ogrody na popiołach" Sabina Waszut - recenzja


Tytuł: "Ogrody na popiołach"
Autor: Sabina Waszut
Gatunek: powieść historyczna
Liczba stron: 301
Wydawnictwo: Książnica

Moja ocena: 6/6

Historia pełna jest opowieści o miejscach kaźni i obozach zagłady stworzonych przez hitlerowców między innymi na terenie Polski. Większość ludzi przynajmniej słyszała takie nazwy jak: Auschwitz-Birkenau, KL Lublin w Majdanku, Gross-Rosen, Sobibór czy Treblinka. Wiele powstało artykułów, powieści, reportaży, które przybliżają nam dramat ludzi mierzących się z koszmarem wojny. Czy jednak spotkaliście się z informacjami na temat świętochłowickiego obozu pracy o pięknej, ale jakże nieadekwatnej do sytuacji nazwie Zgoda? Ja poznałam to miejsce dzięki powieści Sabiny Waszut "Ogrody na popiołach" i wciąż trudno mi uwierzyć, że o tak ważnym temacie praktycznie wcale się nie mówi.

Jest styczeń tysiąc dziewięćset czterdziestego piątego roku. Udręczeni wojną mieszkańcy Katowic oczekują z nadzieją przybycia do miasta wyzwolicieli, wojsk Armii Czerwonej. Oczywiście są również obawy, ponieważ ludzie nie wiedzą, czego się spodziewać, jednak u wielu z pewnością pojawia się myśl, że gorzej niż z hitlerowcami chyba być nie może. Rodzina Karola Plocha również z niepokojem wygląda czerwonoarmistów, licząc na powrót względnej normalności i godne życie. Katowice jednak to miasto dwóch narodów, gdzie mieszkają Polacy i Niemcy, a małżeństwa są mieszane, jak u Plochów. Żona Karola, Margot, jest Niemką. 

Kiedy pewnego dnia w drzwiach mieszkania Plochów stają mężczyźni z biało-czerwonymi opaskami na ramionach, Karol nie ma pojęcia, w jaki koszmar zamieni się jego życie na najbliższe miesiące. Margot z ich synkiem Piotrusiem obserwuje z lękiem, jak Karol zostaje bez wyroku skierowany do obozu pracy w Świętochłowicach, gdzie zastaje innych więźniów, których uznano za wrogów ojczyzny i zbrodniarzy. Tymczasem ich jedyną winą było to, że byli innej narodowości, innego wyznania czy mówili innym językiem, a często lądowali w tym piekle w ogóle bez powodu. Byli Ślązakami i zapłacili za to straszną cenę.

Autorka bardzo realistycznie opisała tragiczne warunki panujące w obozie, głód, wszy, pluskwy, szczury, a w konsekwencji choroby, na które umierali więźniowie. Część osadzonych wychodziła do pracy poza obóz, ale większość spędzała czas w barakach, czując jak opuszcza ich nadzieja na ratunek. Panem życia i śmierci w tym miejscu był komendant Salomon Morel. To od niego zależało, czy więźniowie przetrwają kolejny dzień. 

Karol Ploch dobrowolnie zgadza się dołączyć do mieszkańców baraku numer 7, gdzie został przydzielony Jan Janosch, nauczyciel i przyjaciel Plocha. Był to najstraszniejszy z baraków w obozie, a znajdujący się w nim więźniowie byli najgorzej traktowani, ponieważ podejrzewano ich o konszachty z nazistami. W tym miejscu nie należało spodziewać się niczego dobrego. Nawet za przyniesienie jedzenia osadzonym bliskim można było wylądować w obozie, co spotkało córkę jednego z współmieszkańców Karola. 

Wbrew wszystkiemu Karolowi udaje się nawiązać nić przyjaźni z kilkoma mężczyznami, z którymi dzieli ten ciężki los. Dzięki temu łatwiej mu znosić trudy kolejnych dni. Jego myśli krążą wokół ukochanych osób, żony i synka, których zostawił w Katowicach. Czy poradzili sobie sami? Czy Margot nie została zabrana jak on i umieszczona w obozie? Karol z niepokojem obserwuje kobiety, które trafiają do obozu, wypatrując żony i podejmuje ryzyko przekazania jej informacji, aby za żadne skarby nie przychodziła pod bramę tego piekła.

Krótkie rozdziały opowiadają kolejne wydarzenia, których Karol jest uczestnikiem lub świadkiem. Wciągają bardzo szybko i angażują myśli i emocje czytelnika.

Sięgnijcie po tę powieść i poznajcie historię obozu pracy Zgoda, o którym wciąż niewiele się mówi, chociaż wydarzyły się tam straszne rzeczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam :-)