piątek, 15 grudnia 2017

"Splątane korzenie" V. C. Andrews - recenzja

Tytuł: "Splątane korzenie"
Autor: V. C. Andrews
Gatunek: powieść obyczajowa
Liczba stron: 416
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Cykl: Rodzina De Beers, tom 3


Dość długo czekałam na możliwość przeczytania kolejnego tomu przygód Willow, ale autorka zawsze wplata w kolejny tom danej serii informacje pozwalające przypomnieć sobie wcześniejsze wydarzenia, więc bez problemu wciągnęłam się w dalszy ciąg tej historii. 

Tym razem główną bohaterką jest Hannah, córka Willow. Dziewczyna wkrótce skończy siedemnaście lat, ale problemy, z którymi musi się borykać, zdecydowanie nie pasują do nastolatki. Willow i jej mąż, a ojczym Hannah, Miguel, na co dzień zajmują się psychologią i terapią, a we własnym otoczeniu nie dostrzegają pojawiających się problemów. Usiłują trzymać Hannah pod kloszem, co nigdy nie wychodzi dziecku na dobre. Ojciec dziewczyny, niezwykle zamożny prawnik, Thatcher Eaton, założył nową rodzinę, a ona znalazła się właściwie poza kręgiem jego zainteresowań. Hannah nie tęskniła wprawdzie za sztucznością i blichtrem Palm Beach, ale za ojcem - owszem. Linden po długim leczeniu został umieszczony w hostelu, gdzie przebywali ludzie nie potrafiący poradzić sobie w życiu. Zarówno Willow, jak i Miguel nie powiedzieli córce całej prawdy o wcześniejszych wydarzeniach, więc dziewczyna miała do nich żal, że wujek musi mieszkać w takim miejscu, kiedy stać by ich było na zabranie go do wielkiej posiadłości. Kolejne wydarzenia, wśród których będzie również pojawienie się nowego członka rodziny, sprawią, iż Hannah poczuje się w swoim domu niekochana i niechciana. 


Człowiekiem, który sprawił, że serce Hannah zabiło mocniej był Heyden, rówieśnik ze szkoły, mieszkający w dzielnicy bliższej slamsom niż bogactwu Palm Beach. Uzdolniony muzycznie i marzący o ucieczce od skomplikowanego życia chłopak szybko stał się dla Hannah kimś wyjątkowym. Do tego stopnia, iż zdecydowali się na wspólną ucieczkę. Każde z nich chciało coś zostawić za sobą. W drogę mogli ruszyć dzięki... wujkowi Lindenowi, który w zamian za pomoc finansową, wyruszył wraz z nimi. Co z tego wyniknie? Czy człowiek tak chory jak Linden poradzi sobie, nagle wyrwany ze znanego otoczenia? Jakie trudności czekają na trójkę uciekinierów? Jak zareagują rodziny nastolatków? 


Tak w skrócie przedstawia się początek kolejnego, i nie ostatniego, tomu serii o rodzinie De Beers. Muszę przyznać, że do "Kwiatów na poddaszu" tej książce daleko, ale czytało mi się nieźle. Historia wciąga, choć język, jakiego używa autorka, jest momentami trochę pompatyczny, a rozważanie bohaterów czasami przydługie, ale całość robi dobre wrażenie i jestem ciekawa, co będzie dalej. Fabuła nie jest skomplikowana, ale i nie radosna, jak to u pani Andrews. Również w tym tomie czekają na nas rodzinne tragedie i emocjonalne problemy. Mam nadzieję, że niedługo pojawi się kolejny tom, bo ciekawi mnie, jaki los zgotowała autorka bohaterom.

Książkę mogłam przeczytać dzięki Wydawnictwu Prószyński i S-ka


6 komentarzy:

  1. ''Kwiaty na poddaszu'' czytałam i ta seria wywołała we mnie sporo emocji. Chętnie sięgnę po kolejne książki tej autorki. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta seria jest słabsza niż "Kwiaty...", ale mnie się podoba :)

      Usuń
  2. Mam tą serię na czytniku, w sumie to nie wiem dlaczego bo pamiętam że "Kwiaty na poddaszu" i reszta tomów były tak na maxa porąbane i ryjące głowę że brak mi słów... Ale tego też człowiek czasem potrzebuje, więc pewnie zabiorę i za tą serię ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam :-)