poniedziałek, 1 kwietnia 2019

"Dar Rzepki" Monika Rzepiela - recenzja




Z ogromną przyjemnością i ciekawością powróciłam do świata Rzepki i innych mieszkańców Polany. Znajdujemy ich w chwili, gdy Dziewanna, siostra Rzepki, umiera, pozostawiając załamanego Dobromira z maleńkim Radosławem. Na łożu śmierci kobieta łączy ukochanego męża z najdroższą jej siostrą. Choć Rzepka całe lata miłowała skrycie przystojnego woja, jego serce należało do Dziewanny. Cóż jednak zrobić, kiedy los zdecydował inaczej? Trzeba żyć dalej... Mężczyzna pojmuje za żonę Rzepkę i mimo cierpienia rozpoczyna z nią życie na nowo. To zaledwie jeden z wielu interesujących wątków, które czekają na kartach tej powieści. 

Choć Polana to mała wieś w środku puszczy, docierają do niej echa z wielkiego świata. Duży wpływ na mieszkańców i ich życie ma między innymi decyzja władcy o chrystianizacji kraju. Od tego czasu wiara w słowiańskich bogów przeplata się z chrześcijańskimi prawdami. Porzucenie prastarych wierzeń jest dla niektórych mieszkańców nie do pomyślenia.

W "Darze Rzepki" mamy cały wachlarz bohaterów. Aby czytelnikowi było trochę łatwiej rozeznać się we wszystkich powiązaniach, powieść rozpoczyna się od zestawu postaci. Od razu można zapoznać się z wszystkimi typowo słowiańskimi imionami. Jednak opisy w kolejnych rozdziałach były tak plastyczne, że wcale nie potrzebowałam zaglądać do "ściągi". 

Fabuła tego tomu jest przebogata w wydarzenia. Nie mogę opowiedzieć o tym, co się działo, ponieważ odebrałabym Wam całą przyjemność z lektury. Jednak mogę zdradzić jedno. Nie spodziewajcie się typowego romansu. To nie jest historia miłosna. Owszem, taki wątek też się przewija, ale nie wysuwa się na czoło peletonu ;-) Najważniejsze jest to, że akcja tej części jest dynamiczna i pełna emocji. Opisy równoważą się z dialogami. Płynnie wplecione w tekst informacje historyczne uzupełniają całą opowieść o prawdziwe fakty związane z historią naszego kraju. Kiedy dodamy do tego jeszcze staropolski język, którym operuje autorka, otrzymamy naprawdę dobrą i dopracowaną powieść historyczną. Tak, zachwycam się nią bardziej niż poprzednią lekturą, która też była historyczna ;-) Zastanawiałam się nad tym, dlaczego ta publikacja podobała mi się zdecydowanie bardziej. Różnice, jakie przyszły mi do głowy w pierwszej chwili, to przewaga dialogów nad opisami w przypadku "Oceanów" i nie ten okres historyczny oraz nie to miejsce akcji, jeśli chodzi o moje ulubione fragmenty historii. 

Jest jeden minus. Znaczący. Tom pierwszy liczy 448 stron. Drugi - tylko 336. Nie wspomnę już o tym, że więcej tomów nie ma... ;-)



Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Szara Godzina


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam :-)