czwartek, 18 kwietnia 2019

"Klątwa wiecznego tułacza" Magdalena Knedler - recenzja


Jeśli nie czytaliście pierwszego tomu, poniżej mogą znaleźć się spojlery.

Powróciłam do świata Charlotte po przerwie, by spróbować jeszcze raz wniknąć w tę historię. Bohaterką pierwszego tomu dylogii Magdaleny Knedler była nastolatka, córka jubilera, która zaczynała nieśmiało projektować biżuterię. W ten sposób starała się zbliżyć do zdystansowanego ojca. Wśród jej pasji znalazła się między innymi gra na pianinie, a dzięki lekcjom poznała człowieka, który skradł jej serce. Wojna sprowadziła do jej domu żołnierza wymagającego opieki. Obecność Jaroslava otworzyła dziewczynie oczy na mroczną stronę życia, której do tej pory, wychowywana pod kloszem, nie dostrzegała. Naiwnie wyglądała dostatniego życia w dobrobycie i szczęściu. Niestety, los miał dla niej inną propozycję, zdecydowanie ubogą w radości. I wojna światowa szybko zmieniła spojrzenie Lotki na nią samą oraz na otaczających ją ludzi. 
Drugi tom rozpoczyna się zapiskami Charlotte z 1921 roku i prezentuje czytelnikowi starszą i bardziej doświadczoną przez życie Charlotte.  Znów obserwujemy świat oczami bohaterki, która wciąż prowadzi dziennik, notując swoje spostrzeżenia odnoszące się do wydarzeń rozgrywających się na świecie oraz w jej najbliższym otoczeniu. Nie są to jednak już codzienne szczegółowe zapiski, lecz wybiórcze, najważniejsze dla Lotte zdarzenia. Fabuła zmierza ku kolejnej wojnie, która wprowadzi w życie Lotte jeszcze większy chaos...  
   
Podczas lektury miałam wciąż z tyłu głowy świadomość, że autorka musiała spędzić wiele godzin nad publikacjami różnego typu, opisującymi czasy, w których żyje główna bohaterka. To ta postać bowiem łączy wszystkie wątki pojawiające się w fabule. Mistrzowsko zbudowane i dopracowane w każdym szczególe tło sprawia, że toczące się na kartach powieści losy Lotte i jej bliskich są bardzo realistyczne. 

Drugi tom dylogii, podobnie jak pierwszy, nie zachwycił mnie do końca i nie wciągnął bez reszty. Może to nie był dobry moment na tę lekturę? Może jej gabaryty mnie pokonały? A może ten gatunek nie jest dla mnie? Nie wiem. Nie będę więc tej powieści polecać ani odradzać, ponieważ uważam, że każdy powinien sam zdecydować, czy chce ją przeczytać i w jakim momencie swojego życia to zrobić. Z pewnością nie jest to książka, którą można czytać z doskoku, fragmentami. Jej fabuła to spójna, wielowymiarowa całość, wymagająca skupienia oraz umiejętności analizowania i łączenia faktów. 


Za możliwość przeczytania powieści dziękuję Wydawnictwu Novae Res

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam :-)