sobota, 14 grudnia 2024

"Grudniowy dom" Magda Knedler - recenzja


Tytuł: "Grudniowy dom"
Autor: Magda Knedler
Gatunek: powieść obyczajowa z wątkiem wojennym
Liczba stron: 320
Wydawnictwo: Otwarte

Moja ocena: 6/6

Po dłuższej przerwie wróciłam do pióra Magdy Knedler. W kolejce czeka jej kolejna powieść, ale na pierwszy ogień poszedł "Grudniowy dom". Piękna świąteczna okładka skrywa historię pełną tajemnic i determinacji głównej bohaterki w ich odkrywaniu. Nie znajdziecie tutaj słodkich smakołyków ani zapachu pierniczków, za to spodziewajcie się układanki z wielu elementów umiejscowionych w przeszłości.

Kamila dziedziczy poniemiecki dom, który był własnością jej babci. Wnuczka spędzała ze starszą panią czas, jednak nigdy nie rozmawiały szczerze o życiu i rodzinnych sprawach. babka była osobą skrytą i milczącą. Kiedy dziewczyna zamieszkała w jej domu po śmierci seniorki, szybko zorientowała się, że tak naprawdę nic o niej nie wie. Czy jest już za późno, by poznać przeszłość i odkryć rodzinne tajemnice?

Listy pozostawione przez babkę, nagranie, wskazówki prowadzące do różnych osób i miejsc, a w tym wszystkim Kamila i... dwóch młodych mężczyzn. Tak, tak, pojawi się również delikatny wątek miłosny. Drugim torem wędruje inny zestaw bohaterów, tych sprzed lat, którzy kiedyś mieszkali w poniemieckim domu pełnym duchów.

Jak to zwykle u Magdy Knedler bywa, nic nie jest tu oczywiste i przewidywalne. Kolejne etapy poszukiwań prowadzą Kamilę do odkrywania naprawdę interesujących wydarzeń. Wiele razy jest zaskoczona, kiedy orientuje się, że inni ludzie znali babkę znacznie lepiej, wiedzieli o niej więcej, że to innym starsza pani się zwierzała i opowiadała o swojej młodości. Nie raz zakłuło ją w sercu na myśl o tym, że z nią babka tak rozmawiać nie chciała... Dlaczego? 

Z czasem okazuje się, że starsza pani przez całe lata przygotowywała dla wnuczki nić, po której Kamila miała dotrzeć do kłębka, zgłębiając rodzinne sekrety. Znała dziewczynę tak dobrze, że wiedziała, iż wrodzona dociekliwość nie pozwoli jej zarzucić poszukiwań, dopóki nie odkryje wszystkich puzzli. Biorąc pod uwagę to, że nie jest to zwykła układanka, ale wielowątkowa opowieść, zdradzę Wam, że sporo się tu dzieje.

Polecam, chociaż uprzedzam, że nie jest to typowa świąteczna opowieść. 

poniedziałek, 9 grudnia 2024

"Pan Błysk" J.R.R. Tolkien - recenzja


Tytuł: "Pan Błysk"
Autor: J.R.R. Tolkien 
Gatunek: fantasy, literatura dla dzieci
Liczba stron: 192
Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Moja ocena: 6/6 

Wiedzieliście, że Tolkien jest autorem książek dla dzieci? Mnie jakoś wpadły w oko jedynie powieści fantasy dla starszych czytelników, ale na szczęście Zysk i S-ka uzupełnił moją wiedzę o przepięknie wydaną publikację pt.: "Pan Błysk". 

Tolkien napisał i zilustrował zabawną historię o panu Błysku dla swoich dzieci. Kiedy wysłał ją do swojego wydawcy w tysiąc dziewięćset trzydziestym szóstym roku okazało się, że książka owszem podoba się, jednak wydawca nie ma nakładów finansowych, aby opublikować ją wraz ze stworzonymi przez autora kolorowymi ilustracjami. Książkę udało się wydać dopiero po śmierci jej twórcy. 

Wydawca Tolkiena porównał opowieść o Błysku do przygód Alicji w Krainie Czarów. Faktycznie jest ona równie dziwna i absurdalna, chociaż znacznie krótsza. Kim jest tytułowy pan Błysk? To dość ekscentryczny dżentelmen, który uwielbia wysokie cylindry i posiada nietypowe zwierzę - Żyrólika. Zanim sprawił sobie samochód, jeździł rowerem, ale tylko z górki, tymczasem kiedy stał się dumnym posiadaczem auta okazało się, że nie jest szczególnie dobrym kierowcą...  

Pan Błysk zakupił samochód o żółtej karoserii i czerwonych kołach, za to bez świateł, a więc równie osobliwy, jak on sam. Kiedy tylko spełnił swe motoryzacyjne marzenie, postanowił udać się na przejażdżkę i tutaj rozpoczyna się pełna niesamowitych przygód i katastrof podróż, w której towarzyszą głównemu bohaterowi inne równie przedziwne postaci.

Jeśli miałabym się zatrzymać nad samym wydaniem, to przede wszystkim należy tu wspomnieć, że książka składa się z dwóch części: tradycyjnej wersji tłumaczonej na polski z ilustracjami autora oraz reprintu wersji oryginalnej, pisanej ręką Tolkiena. Do tego mamy też piękny papier, a także twardą oprawę wraz z elegancką obwolutą i zakładką z tkaniny. Sztos!


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Zysk - S-ka

niedziela, 8 grudnia 2024

"Krzyk rzeki" Agnieszka Kaźmierczyk - recenzja

Tytuł: "Krzyk rzeki"
Autor: Agnieszka Kaźmierczyk
Gatunek: fantasy z wątkami słowiańskimi
Liczba stron: 272
Wydawnictwo: WasPos

Moja ocena: 6/6

"Krzyk rzeki" to pierwsza powieść Agnieszki Kaźmierczyk, po którą sięgnęłam. Zainteresowały mnie oczywiście obiecane w zapowiedzi wątki słowiańskie. 

Profesor Jerzy Kalinowski, znany i ceniony genetyk, dostaje propozycję przeprowadzenia badań w pewnej wiosce, znanej z pewnej anomalii. Od naprawdę wielu lat na wspomnianym terenie nie rodzą się chłopcy i nikt nie potrafi wyjaśnić tego zjawiska. Mężczyzna jest zafascynowany kolejnym wyzwaniem i przyjmuje propozycję, nie konsultując się z żoną i nastoletnim synem, Kamilem. Chłopak jest załamany koniecznością przeprowadzki do wsi, gdzie nawet nie ma dobrego dostępu do Internetu. Musi z dnia na dzień zostawić znajomych, szkołę i znane sobie otoczenie na rzecz wiochy zabitej dechami. Każdy na jego miejscu miałby pretensje i buntowałby się przeciwko takim zmianom, jednak jego ojca kompletnie nie obchodzi stan ducha wrażliwego syna, którego dodatkowo uważa za nadwrażliwca i niedorajdę. Tymczasem okazuje się, że nikt we wspomnianej wsi na genetyka nie czeka, a wręcz przeciwnie, mieszkańcy są bardzo niezadowoleni z jego działań i chętnie by się pozbyli Kalinowskich ze swojego terenu. Jakie tajemnice skrywają lokalsi? Kto pomoże Kamilowi zaaklimatyzować się w nowym miejscu? Jakie śledztwo stanie się udziałem chłopaka? Czy relacja ojciec - syn w rodzinie Kalinowskich ulegnie zmianie? Na te i wiele innych pytań znajdziecie odpowiedź w powieści.   

Poruszone przez autorkę tematy są bardzo aktualne i realistycznie opisane. Oprócz słowiańskich wątków czytelnik napotka tutaj rozterki wieku młodzieńczego, pierwsze nieśmiałe miłości, ale także poczucie odrzucenia i opuszczenia, brak akceptacji czy problemy w relacjach rodzinnych. Obserwowanie dylematów głównych bohaterów i czekanie na konsekwencje ich decyzji było naprawdę wciągające i pełne emocji. Autorka zdecydowanie potrafi stopniować napięcie, a atmosfera, którą stworzyła w powieści, wspaniale odzwierciedla klimat zamkniętej społeczności. 

Śledztwo prowadzone przez dwójkę nastolatków było interesujące i z ciekawością czekałam na jego efekt. Może samej słowiańskości nie było tu za wiele, bo autorka wybrała właściwie jeden motyw pasujący do jej pomysłu, ale za to wszystko idealnie złożyło się w nietuzinkową fabułę pełną zwrotów akcji i niespodzianek.

Zdecydowanie polecam. Myślę, że spędzicie z tą powieścią kilka przyjemnych godzin.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu WasPos