wtorek, 9 grudnia 2025

"Fala" Katarzyna Wolwowicz - recenzja



Tytuł: "Fala"
Autor: Katarzyna Wolwowicz
Gatunek: kryminał
Czas trwania: 7 h 32 minuty 
Lektor: Filip Kosior
Wydawnictwo: Zwierciadło
Seria: Komisarz Olga Balicka, tom 10

Moja ocena: 5/6

Z ciekawością wróciłam do świata Olgi i Kornela, policjantów z Jeleniej Góry, którzy są głównymi bohaterami serii kryminalnej autorstwa Katarzyny Wolwowicz.

Olga Balicka, po wypadku i operacji, wyjeżdża z przyjaciółką, Katarzyną Sarnecką, do nadmorskiego kurortu Fala. Kornel namówił ją na pobyt tam po przeczytaniu ulotki opisującej to miejsce. Olga jednak potwornie nudzi się w Mrzeżynie, nie potrafi wypoczywać, a do tego dręczą ją depresyjne myśli o kruchości zdrowia i problemach, które ją przygniatają. Nie potrafi szczerze opowiedzieć mężowi o swoich smutkach, jedynie wciąż marudzi mu w rozmowach telefonicznych, że chciałaby wrócić do domu i do pracy. Kornel nie rozumie, dlaczego nie podoba jej się w tak cudownym miejscu. On z chęcią odpocząłby od świata, kontemplując szum morskich fal. Niestety, nie jest mu to dane. Złoczyńcy nie śpią. W jednym z pustostanów w Jeleniej Górze zostają znalezione zwłoki kobiety. Sposób działania mordercy przypomina sprawę sprzed roku. Problem w tym, że mężczyzna zwany Hannibalem, oskarżony o tamtą zbrodnię, siedzi w więzieniu. Kto zatem pozbawił życia kobietę?

Olga odkrywa, że lokalny przedsiębiorca, Miestwin Pomorski, nie jest tak szlachetny, na jakiego pozuje. Coś w tym pięknym miejscu jest bardzo nie tak. W Balickiej wrze, a jej instynkt śledczy nie daje się uciszyć. Rozpoczyna własne śledztwo, a na celowniku ma wspomnianego Miestwina, który jest właścicielem apartamentowca, gdzie wypoczywają kobiety. Kim jest mężczyzna? Co łączy go z Marią Łagowską, która pracuje od niedawna jako lekarz medycyny sądowej w Jeleniej Górze?  

Mamy jeszcze wątek rozgrywający się w więzieniu, gdzie został osadzony Hannibal, a jego wychowawczynią jest Dorota Jasna. Doris nie ma męża ani dzieci, za to opiekuje się schorowanymi rodzicami. Brakuje jej ciepła i pokrzepiającego męskiego ramienia. W końcu kobieta zakochuje się w złoczyńcy, który jawi jej się jako czuły i skrzywdzony przez system człowiek. Niby chodzi jej po głowie myśl, że postępuje niewłaściwie, ale mimo to próbuje mu pomóc, ponieważ uważa, że jest on niewinny. Jakie podejmie decyzje? Czy znajdzie dowody na to, że Mariusz siedzi za niewinność?   

Najmniej chyba podobał mi się wątek Katarzyny i Roberta. Jakoś mi kompletnie nie leżał. Tej historii mogłoby tu w ogóle nie być, a fabuła nie stałaby się uboższa. Do tego jeszcze trochę irytowały mnie rozmyślania Olgi o zdrowiu i życiu. Rozumiem, że autorka chciała pogłębić postać, pokazać jej charakter, dylematy, zwrócić uwagę czytelników na wagę dbania o siebie, ale jednak było mi tego trochę za dużo. Z ulgą przyjmowałam kolejne elementy śledztwa i historii Doroty.

Styl autorki jest przyjemny, nie zawiera wszechobecnych dzisiaj wulgaryzmów, a opisy nie epatują krwią i wnętrznościami. Mimo to fabuła wciąga i chce się koniecznie wiedzieć, co wydarzy się za chwilę. I nie muszę chyba dodawać, że głos Filipa Kosiora to miód na moje uszy :-)

Zdecydowanie polecam, dziesięć tomów zleciało jak z bicza strzelił. Liczę na więcej. 

poniedziałek, 1 grudnia 2025

"Nic takiego" Katarzyna Puzyńska - recenzja


Tytuł: "Nic takiego"
Autor: Katarzyna Puzyńska
Gatunek: kryminał
Liczba stron: 608
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Moja ocena: 6/6

"Nic takiego" to pierwszy tom nowej serii autorstwa Katarzyny Puzyńskiej. Byłam bardzo ciekawa, czy nowa historia i bohaterowie przebiją w mojej czytelniczej alei sław Lipowo. Nie poczyniłam jednak żadnego porównania z pierwszą serią. Po prostu dałam się ponieść temu połączeniu kryminału z thrillerem psychologicznym.

W nowej serii mamy trójkę śledczych: podkomisarz Michalinę Murawską, podkomisarz Kaję Dalke i prokuratora Grzegorza Halę. Każde z nich ma swoje wady i zalety, a także przywary, którymi irytuje pozostałych. Najbardziej zakręcona w tej ekipie jest Kaja, zwana Piggy. Aby ich lepiej poznać, trzeba dać sobie czas na zagłębienie się w lekturę, ponieważ autorka przemyciła w kolejnych rozdziałach sporo informacji z ich prywatnego życia. Do prowadzonego śledztwa w sprawie morderstwa milionera swoje trzy grosze dołożyła również córka ofiary, dziennikarka śledcza Oliwia Bacewicz.

Fabuła osnuta została na dwóch głównych wątkach: morderstwie śmiertelnie chorego milionera, Tadeusza Bacewicza, oraz na problemach prokuratora Hali, który otrzymuje anonimy dotyczące pewnego wydarzenia z jego przeszłości. Autorka umiejętnie prowadzi oba wątki, wciąż podsycając napięcie i tworząc atmosferę tajemnicy. Każdy rozdział przynosi elementy układanki, co nie znaczy, że łatwo jest przewidzieć finał tej historii. Relacja pań podkomisarz i dość nietypowe zachowania Kai dodają humoru dialogom i opisanym sytuacjom. 

Lubię krótkie rozdziały, a tutaj na nie trafiłam, więc był to dla mnie dodatkowy atut. Dzięki temu akcja powieści jest dynamiczna. Początkowo Kaja wydawała mi się denerwująca, ale z czasem ją polubiłam. Mam nadzieję, że nie zabraknie scen z tą postacią w kolejnych tomach serii.        

Chociaż książka to spora cegła, bo liczy ponad sześćset stron, nie odczuwa się kompletnie tego gabarytu. Czyta się szybko i płynnie. Dużo się dzieje, a o to przecież chodzi. Dynamiczne śledztwo prowadzone przez realistycznych bohaterów wciąga i nie pozwala odłożyć książki na długo.   


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka


wtorek, 25 listopada 2025

"Trampki Vincenta, czyli jak się nie nudzić w muzeum" Michał Rusinek, Monika Szomko - recenzja


Tytuł: "Trampki Vincenta, czyli jak się nie nudzić w muzeum"
Autor: Michał Rusinek, Monika Szomko
Gatunek: literatura dla dzieci
Liczba stron: 64
Wydawnictwo: Zygzaki

Moja ocena: 6/6

"Trampki Vincenta, czyli jak się nie nudzić w muzeum" przyciąga oko piękną okładką i fascynuje treścią. Wiele osób odrzuca publikacje związane ze sztuką, uważając je za nudne, tymczasem książka autorstwa Michała Rusinka i Moniki Szomko to bardzo interesująca propozycja zarówno dla pasjonatów sztuki, jak i dla osób, które dopiero chcą zgłębić ten temat. Oferuje zupełnie inny styl czytania, bardziej aktywny i dynamiczny.

Na młodego czytelnika czekają tutaj piękne obrazy Vincenta van Gogha, niezbyt długie, ale treściwe opowieści o malarzu oraz zabawne wierszyki, uzupełniające treść. Bardzo ciekawym dodatkiem są zadania, których celem jest rozwijanie wyobraźni. Wszystkie znajdują się na końcu książki, a odsyłacze do nich pojawiają się w treści publikacji.

Narracja w całej książce przypomina opowieść przewodnika, który oprowadza nas po muzeum. Zdradza ciekawe fakty z życia artysty, prezentuje obrazy i zadaje pomocnicze pytania, które pozwalają zastanowić się nad przekazem malowideł, a nawet przeanalizować niektóre decyzje Vincenta i poznać jego spojrzenie na świat.

Jeśli sięgniecie po tę publikację, Vincent van Gogh na pewno stanie Wam się bliższy. Da się poznać jako człowiek, który całe życie pracował nad swoim warsztatem, a nie tylko malarz znany z kart podręczników.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Zygzaki


* recenzja opublikowana również na blogu "Za półką z książkami..."

środa, 19 listopada 2025

"Nieznajomi" Izabela Janiszewska - recenzja


Tytuł: "Nieznajomi"
Autor: Izabela Janiszewska
Gatunek: thriller
Liczba stron: 400
Wydawnictwo: Czwarta Strona

Moja ocena: 6/6

"Nieznajomi" to thriller z umiejętnie poprowadzoną akcją i nieźle pokręconymi wątkami, których dynamika sprawia, że trudno oderwać się od lektury. Mam za sobą dwie inne powieści tej autorki, więc i po tę książkę sięgnęłam z zaciekawieniem. Nie żałuję poświęconego jej czasu. 

Do opuszczonego domu znajdującego się niedaleko posiadłości Grety Dębskiej wprowadza się starsze małżeństwo. Dębska od początku ma wrażenie, że nowi sąsiedzi coś ukrywają i zaczyna im się bacznie przyglądać. Szybko okazuje się, że na poddaszu ich domu ktoś mieszka. Greta uznaje, że musi to być ktoś przetrzymywany wbrew woli, bo kto chciałby mieszkać na strychu? I czemu tak strasznie krzyczy? Kobieta zaczyna prywatne śledztwo, które doprowadza ją do ciekawych wniosków...

Greta, jako rozwódka i matka nastoletniego Oskara, powoli łapie równowagę. Na szczęście ma wokół siebie ludzi, którzy ją wspierają. Atmosfera zaczyna się warzyć, kiedy kobieta dostrzega, że niektóre osoby z jej otoczenia są inne, niż do tej pory sądziła. To tym bardziej motywuje ją do działania. Niestrudzenie szuka odpowiedzi na kolejne pytania i rozwiązuje tajemnice, które wychodzą na jaw.

Poruszony przez autorkę temat jest szokujący i może wywoływać lęk przed tym, że właściwie nigdzie nie można czuć się bezpiecznym. Szczególnie kobiety są narażone na sytuacje, które opisuje Izabela Janiszewska. Poza tym ta lektura uświadamia nam, że takie rzeczy naprawdę się dzieją, a świat jest pełen myśliwych i drapieżców, dla których kobiety to jedynie trofea.

Przeczytajcie koniecznie.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona


niedziela, 16 listopada 2025

"Rzeka lodu" Ariel Lawhon - recenzja


Tytuł: "Rzeka lodu"
Autor: Ariel Lawhon
Gatunek: powieść historyczna
Liczba stron: 472
Wydawnictwo: Poznańskie

Moja ocena: 6/6

"Rzeka lodu" Ariel Lawhon to fabularyzowana opowieść o akuszerce i uzdrowicielce, która w osiemnastym wieku w USA przyjęła setki porodów i przez lata walczyła o szacunek i bezpieczeństwo dla kobiet. Mimo wysiłku, który wkładała w swoją pracę, świat z czasem zapomniał o jej poświęceniu. Dzięki tej powieści możemy w pewnym stopniu poznać zarówno Marthę, jak i jej filozofię życiową.

Dosłownie chwilę przed tym, jak Martha Ballard została wezwana do tawerny, by zbadać ciało topielca wyłowionego z rzeki Kennebec w stanie Maine w USA, kobieta powitała na świecie kolejne dziecko. Radość z nowego życia została jednak zmącona przez czyjąś śmierć. Ofiarą okazuje się mężczyzna, który został zapamiętany przez mieszkańców z awantury na potańcówce. Ponieważ próbował zaprosić pewną dziewczynę do tańca wbrew jej woli, uczestnicy zabawy załatwili sprawę po męsku. Kiedy niedługo później jego ciało zostało wyłowione spod lodu na rzece, atmosfera robi się bardzo ciężka. Martha po oględzinach stwierdza, że mężczyzna został powieszony, a dopiero po tym wrzucony do wody. Jest jednak ktoś, kto uważa zgoła inaczej... Kto ma rację? Czy znaleziony pod lodem mężczyzna faktycznie najpierw został pozbawiony życia, a dopiero później wrzucony do wody? I kto pozbawił go życia? Martha zostaje sama ze swoimi podejrzeniami, a więc i śledztwo musi przeprowadzić sama.    

Chociaż akcja powieści nie jest zawrotna, to jednak fabuła trzyma w napięciu i wciąga. Wątek znalezionego w rzece ciała nie jest jedynym kryminalnym akcentem w tej historii. Do tego autorka zafundowała czytelnikom kilka wycieczek w przeszłość, dzięki którym mogą oni poznać lepiej Marthę. Trudno uwierzyć, że życie Amerykanki w osiemnastym wieku mogło być tak fascynujące. Podczas lektury czeka Was nie tylko śledztwo kryminalne, ale także wspaniały opis życia w niewielkim Hallowell, narodzin i śmierci, relacji międzyludzkich i konfliktów w tej hermetycznej społeczności.               

Ariel Lawhon wykorzystała materiał zawarty w dzienniku Marthy, aby opisać jej życie i obowiązki, którym oddawała się z pasją i poświęceniem. W czasie, kiedy żyła akuszerka, umiejętność czytania i pisania nie była popularna, szczególnie wśród kobiet. Martha posiadła ją dzięki mężowi, który nie tylko odkrył przed żoną tajniki alfabetu, ale także zaopatrywał ją w dzienniki, pióra i atrament, aby mogła dokumentować swoją pracę, a także wydarzenia z życia prywatnego. Pisała krótko, skrótami, które na szczęście udało się odszyfrować i zredagować na potrzeby publikacji. 

Autorka spędziła mnóstwo czasu nad dziennikiem Marthy Ballard, aby jak najpełniej opowiedzieć czytelnikom o jej życiu. Wprawdzie część z opisanych wydarzeń to fikcja literacka, jednak nie zmienia to faktu, że wszystkie zostały osnute na kanwie prawdziwych zdarzeń z życia akuszerki.   

Zdecydowanie polecam Wam tę lekturę!


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Poznańskiemu


wtorek, 11 listopada 2025

"Czarcie lustro" Magdalena Zimniak - recenzja


Tytuł: "Czarcie lustro"
Autor: Magdalena Zimniak
Gatunek: thriller psychologiczny
Liczba stron: 336
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska

Moja ocena: 5/6 

"Czarcie lustro" długo czekało na swoją kolej na moim czytelniczym stosie hańby, ale w końcu przyszedł jego czas i całe szczęście, bo to była naprawdę świetna historia. Totalne pomieszanie z poplątaniem w fabule sprawiło, że trudno było mi odłożyć książkę.

Fabuła podzielona jest na dwa wątki główne. Czternastoletnia Marta wraca do domu po sześciu latach więzienia jej przez Mistrza, a kilkadziesiąt kilometrów dalej z jednego z prestiżowych liceów znika nagle dyrektor, a osobą podejrzaną jest jedna z nauczycielek pracująca w tej szkole. Z niecierpliwością czekałam na moment, w którym pojawią się pierwsze powiązania między tymi wątkami. Byłam bardzo ciekawa, co pisarka wymyśliła swoim bohaterom.

Postaci stworzone przez autorkę są dopracowane i realistyczne. Dylematy Marty łapią momentami za serce. Dziewczyna miota się między znanym sobie tak dobrze życiem w zamknięciu z Mistrzem, strzępkami wspomnień z wczesnego dzieciństwa a obecną sytuacją po powrocie do domu rodzinnego. Nie jest jej łatwo zaakceptować to, co ją spotkało, szczególnie kiedy włącza jej się syndrom sztokholmski. Mimo problemów, stara się funkcjonować w nowej codzienności, z mamą i młodszą siostrą.      

Akcja nie jest tu bardzo dynamiczna, nie ma szalonych i nagłych zwrotów. Wydarzenia toczą się średnim tempem, jednak to wystarczyło, aby powstała bardzo duszna i niepokojąca atmosfera. Kolejne akcenty potrzebne do rozwoju akcji pojawiają się sukcesywnie i sprawiają, że obraz powoli się zapełnia. Kolejne elementy układanki wskakują na miejsca, a trybiki w głowie czytelnika kręcą się jak szalone. Moje śmigały z prędkością światła, a i tak dałam się wkręcić tu i ówdzie :D      

Minusem dla mnie było momentami niejasne rozgraniczenie czasu akcji. Potrzebowałam w kilku miejscach dobrej chwili, aby zorientować się, co i o czym konkretnie właśnie czytam. Jednak nie popsuło mi to przyjemności z lektury.

Polecam :)

niedziela, 9 listopada 2025

"Kapsuła" Wojciech Wójcik - recenzja


Tytuł: "Kapsuła"
Autor: Wojciech Wójcik
Gatunek: kryminał
Liczba stron: 536
Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Moja ocena: 6/6

Drugi raz miałam okazję przeczytać powieść autorstwa Wojciecha Wójcika i znów mogę ją polecić z czystym sumieniem każdemu, kto lubi dynamiczne zmiany i zagadki, w których teraźniejszość miesza się z przeszłością.

Justyna Wysocka, bibliotekarka pracująca w Liceum Ogólnokształcącym im. Władysława Jagiełły w Legionowie, zostaje wyznaczona do przygotowania prezentacji pamiątek odnalezionych w zakopanej wiele lat temu na terenie placówki kapsule czasu. Okazją ma być jubileusz czterdziestolecia powstania szkoły. Sytuacja z uwagi na rangę uroczystości jest trochę napięta, ale nikt nie spodziewa się tego, że pieczołowicie przygotowywane spotkanie zakończy się wielkim skandalem.

Podczas publicznej prezentacji wśród pamiątkowych slajdów pojawia się zdjęcie nagiej kobiety, którego zdecydowanie nie powinno tam być. Drugi slajd, który również wydaje się być nie na miejscu, przedstawia dwóch chłopaków. Jeden z nich ma rozpięty rozporek, co rozbawia widzów. Dopiero po chwili okazuje się, że jest on niesamowicie podobny do pracownika ochrony, pana Mariusza Łagockiego. I w rzeczy samej jest to młodsza wersja mężczyzny. 

Podejrzenie o głupi żart pada na uczniów klasy IIIC, których Justyna poprosiła o pomoc przy przejrzeniu slajdów. Jeszcze tego samego dnia okazuje się, że tajemnicze slajdy to nic w obliczu pożaru, który wybucha w szkole. Justyna cudem unika śmierci w płomieniach, jednak inny nauczyciel nie ma tyle szczęścia. Jego zwęglone ciało zostaje znalezione w gabinecie, który zajmował. W tym samym czasie znika jedna z uczennic, Agnieszka Bauer, mieszkająca w szkolnej bursie. Dziewczyna była jedną z osób, które odpowiadały za przygotowanie wspomnianych slajdów. Kolega z klasy Agnieszki jako jedyny czuje się zaniepokojony jej zniknięciem i rozpoczyna własne śledztwo. Justyna natomiast rusza śladem Karola Nowaka, psychologa szkolnego, który zginął w płomieniach. Początkowo porusza się po omacku, szukając jakiegokolwiek punktu zaczepienia, jednak w końcu zaczyna łączyć pewne fakty, z których wyłania się powoli obraz sytuacji.

Kim była naga kobieta na slajdzie? Skąd dwa nietypowe slajdy znalazły się w kapsule sprzed czterdziestu lat? Jaką rolę odgrywa tu ochroniarz Mariusz? Do kogo należy popadający w ruinę dom, graniczący z terenem szkoły, w którego ogrodzie wykonano zdjęcie kobiety? Gdzie podziała się Agnieszka Bauer? Te i wiele innych pytań znajdują swoje rozwiązanie w finale tej historii. 

Intryga jest rewelacyjna, a książka praktycznie nieodkładalna. Chociaż kryminał ma ponad pięćset stron, zupełnie nie odczuwa się tego gabarytu podczas lektury. 

Polecam!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka


czwartek, 6 listopada 2025

"Rok Dawnych Tradycji" Natalia Noszczyńska, Sebastian Łuczywo - recenzja


Tytuł: "Rok Dawnych Tradycji"
Autorzy: Natalia Noszczyńska, Sebastian Łuczywo
Gatunek: literatura dziecięca, poradnik, slavic book
Liczba stron: 122 
Wydawnictwo: Black Dog Studio

Moja ocena: 6/6

"Rok Dawnych Tradycji" autorstwa Natalii Noszczyńskiej i Sebastiana Łuczywo to druga publikacja tych twórców związana ze słowiańskimi zwyczajami i wierzeniami. Tym razem duet autorów stworzył wspaniałe dzieło pełne instrukcji tworzenia ludowych ozdób i dekoracji związanych z kolejnymi miesiącami roku kalendarzowego.

Już w pierwszym rozdziale książki poznajemy dziesięcioletnią Jagnę i ośmioletniego Antka, rodzeństwo, które zyskuje nowego wyjątkowego przyjaciela. Dzieci uwielbiały spędzać czas w wiejskiej chacie babci i dziadka, gdzie czas płynął inaczej. Tym razem uczestniczyły w przygotowaniach do Świąt Bożego Narodzenia. Babcia z dziadkiem opowiadali niesamowicie ciekawe rzeczy, które zrobiły na dzieciach duże wrażenie. Największą niespodzianką jednak była mała istotka, która pojawiła się w ich życiu po opowiadanej przez babcię bajce - Splotek. Mały stworek powstał z kłębka włóczki i szybko okazało się, że jest kopalnią wiedzy o słowiańskich zwyczajach.

Czytelnicy mogą nie tylko czytać o przygodach dwójki dzieci, ale razem z nimi robić kolejne ozdoby, a przede wszystkim wykonać własnego Splotka. Dzięki nowemu przyjacielowi Jagna i Antek nie smucili się, kiedy przerwa świąteczna się skończyła i musieli wrócić z klimatycznej chaty dziadków do nowoczesnego miasta. Splotek natomiast bardzo zdziwił się, kiedy zobaczył mieszkanie dzieci i ich rodziców. Wydawało mu się zimne i nieprzyjazne. 

Stworek szybko temu zaradził, pokazując dzieciom, jak wykonać piękne tradycyjne dekoracje w kolejnych miesiącach roku. Opisywał dokładnie ludowe pająki, maszkarony, Marzannę i Gaik, a także pisanki i drapanki, czy wycinanki, ozdoby na choinkę i wianki, a nawet wieniec dożynkowy, a to wszystko powiązane ściśle ze świętami obchodzonymi w poszczególnych miesiącach. Cały rok dzieci wypełniony został więc słowiańskimi naukami Splotka.

Bardzo polecam Wam tę pozycję, zarówno dla Was, jak i na prezent. Teksty Pana Sebastiana są lekkie i dowcipne, a instrukcje szczegółowe, natomiast ilustracje Pani Natalii są urzekające i niezwykle dopracowane. A najlepiej sprawić sobie obie książki, czyli również "Słowiańskie koło roku", bo wspaniale się uzupełniają. 

 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Autorom




sobota, 1 listopada 2025

"Rusałki, licha, kikimory i inne słowiańskie strachy w opowieściach" Marta Krajewska - recenzja


Tytuł: "Rusałki, licha, kikimory i inne słowiańskie strachy w opowieściach"
Autor: Marta Krajewska
Gatunek: opowiadania słowiańskie dla dzieci
Liczba stron: 240
Wydawnictwo: Kropka

Moja ocena: 6/6

Marta Krajewska tak bardzo umie w słowiańskie historie, że można brać jej książki w ciemno. Nie zastanawiałam się ani chwili, kiedy zobaczyłam nowość jej autorstwa pt.: "Rusałki, licha, kikimory i inne słowiańskie strachy w opowieściach". Książka przyszła absolutnie piękna, dopracowana, w twardej oprawie, szyta i z genialnymi ilustracjami. Po prostu palce lizać. A co z treścią? 

Miejscem akcji ośmiu opowiadań zawartych w książce jest pewna wieś. Bohaterowie, czyli jej mieszkańcy, prowadzą tradycyjne życie pełne ciężkiej pracy i trosk, ale również zabawy i radości. Jak to w życiu, wydarzenia dobre i złe przeplatają się, a autorka wspaniale oddaje atmosferę słowiańskiej osady sprzed lat, sposób myślenia ludzi i rozwiązywania problemów, relacje rodzinne czy przywiązanie do tradycji. 

Kolejne rozdziały odkrywają przed czytelnikiem wybrane słowiańskie stwory, które wchodzą z butami w życie mieszkańców wsi. Wiele przygód przeżywają młodsi bohaterowie, dzięki czemu opisane historie są dynamiczne i pełne dowcipnych dialogów.

Marta Krajewska swoimi opowieściami pokazała, jak bardzo demony słowiańskie wrosły w tamten świat, w codzienność ludzi i ich sposób myślenia. W jak wiele stworów Słowianie wierzyli i jak tłumaczyli nieznane sobie lub niezrozumiałe zjawiska. Spotkacie tu między innymi Licho, Kłobuka, Rusałkę, Kikimorę, Południcę, a przy okazji poznacie sporo wierzeń naszych przodków. 

Oprócz delektowania się tekstami, koniecznie zwróćcie uwagę na fantastyczne ilustracje autorstwa Alicji Filiacz. Robią naprawdę duże wrażenie i wspaniale dopełniają treść.

Polecam gorąco, jak wszystkie pozostałe książki Marty Krajewskiej.   


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwo Kropka


wtorek, 21 października 2025

"Sekret" Sara Antczak - recenzja

Tytuł: "Sekret"
Autor: Sara Antczak
Gatunek: thriller psychologiczny
Czas trwania: 6 h 8 minut
Lektor: Małgorzata Kozłowska
Wydawnictwo: Filia
Moja ocena: 5/6

"Sekretu" Sary Antczak wysłuchałam na Storytel i muszę przyznać, że wciągnęła mnie ta historia. Mogłoby się wydawać, że to przewidywalna opowieść, ale nic bardziej mylnego. Z każdym rozdziałem działo się więcej, a wątki były coraz bardziej pogmatwane.

Iga wyrusza z przyjaciółkami, Kają i Magdą, w góry, aby tam w wynajętym domku letniskowym świętować urodziny jednej z nich. Zabawa zapowiada się świetnie, dziewczyny mają pomysł na spędzenie tego czasu efektywnie i są przekonane, że emocji nie zabraknie. Nikt jednak nie wie, że te emocje nie będą wcale tak pozytywne, jak im się wydaje... 

Kiedy Iga budzi się w zimnej piwnicy, nie ma pojęcia, jak się w niej znalazła i gdzie są jej przyjaciółki. Człowiek, który ją uwięził, zaskakuje ją świetną wiedzą na jej temat. Ona sama praktycznie nic nie pamięta. Czy uda jej się przypomnieć to, co najważniejsze? Czy to, co sobie przypomina, to prawda, czy raczej wymysł jej wyobraźni? Z każdą chwilą zamiast rozwiązań, w głowie kobiety rodzi się coraz więcej pytań i niejasności. Czy uda jej się przetrwać? 

Końcówki kolejnych rozdziałów motywują do dalszej lektury. Autorka potrafi pisać zajmująco, a zarazem lekko, chociaż to w końcu duszny i pełen napięcia thriller psychologiczny.      

Jedyny zgrzyt, jaki miałam podczas słuchania, to barwa głosu lektorki, bo jest tak dziewczęcy, że pasowałby bardziej do jakiejś młodzieżowej historii, a nie do thrillera, ale kiedy się przyzwyczaiłam, było już w porządku. 

Zdecydowanie polecam.


sobota, 18 października 2025

"Wypadek" Freida McFadden - recenzja


Tytuł: " Wypadek"
Autor: Freida McFadden
Gatunek: thriller psychologiczny
Liczba stron: 340
Wydawnictwo: Czwarta Strona

Moja ocena: 6/6

Freida McFadden jest autorką ponad trzydziestu książek. Miałam okazję wysłuchać kilku z nich w formie audiobooka i bardzo przypadły mi do gustu, więc nie zastanawiałam się ani chwili, kiedy w moim zasięgu znalazła się powieść "Wypadek". Jej polska premiera miała miejsce 15 października 2025.

Młoda kobieta, ciężarna Tegan, usiłuje ułożyć sobie życie po wpadce, którą zaliczyła z pewnym mężczyzną. Facet okazał się żonaty, więc zaproponował jej kontrakt na sporą sumkę, żeby tylko nie wydała jego zdrady. Tegan zgodziła się na podpisanie umowy, jednak zanim do tego doszło, przypomniała sobie, że to nie była noc pełna pożądania, tylko ordynarny gwałt. Podjęła decyzję, że zgłosi ten fakt na policji, a kontrakt odrzuciła. Kiedy wybrała się do brata, zasypana śniegiem trasa była trudna do przebycia, jednak po drodze dodatkowo rozpętała się śnieżyca. Chociaż kobieta starała się jechać bardzo ostrożnie, wpadła w poślizg i wylądowała na drzewie. Zakleszczona w aucie, już widziała zbliżającą się śmierć, kiedy praktycznie znikąd pojawił się mężczyzna, który pomógł jej wydostać się z wraku. Dziecko wyszło z wypadku bez szwanku, jednak Tegan czuła, że coś bardzo złego stało się z jej kostką. Czuła potworny ból i nie mogła stanąć na nodze, a nawet jej dotknąć. Mężczyzna zabrał ją do domu, gdzie ciężarną zaopiekowała się troskliwie jego żona, która kiedyś pracowała jako pielęgniarka. Problem pojawił się w chwili, kiedy Tegan poprosiła, aby zawieźli ją do szpitala lub wezwali karetkę. Czy Polly zwodzi ją, twierdząc, że drogi są zasypane? Czy zadzwoni, aby wezwać karetkę? Czy Hank jest tak niebezpieczny, na jakiego wygląda? Krzywdzi żonę, a teraz postanowił uwięzić również Tegan? Kobieta gubi się w domysłach, przebywając w domu tego dziwnego małżeństwa. Czy uda jej się wyjść z tego impasu z życiem?    

Zmieniająca się narracja nadaje akcji dynamiki i pogłębia perspektywę całej historii. Naprawdę trudno się oderwać od tej opowieści, szczególnie, że rozdziały nie są długie, więc w głowie wciąż rezonuje myśl: "Jeszcze tylko jeden rozdział".

Autorka wykorzystała trudny temat bezpłodności u kobiet, aby pokazać, na jak wiele może zdobyć się zdesperowana kobieta, która ponad wszystko pragnie mieć dziecko. Postać Polly została stworzona z ogromną dbałością o szczegóły, przez co była niezwykle realistyczna w tym, co myślała i robiła, jakie podejmowała decyzje.  

Miałam pewne literackie skojarzenie, pewnie jak wielu przede mną. Przypomniała mi się Misery i jej ukochany pisarz, którego więziła w swoim domu. Ale w sumie w ogóle mi to nie przeszkadzało, że autorka wykorzystała podobny motyw w swojej książce. Tyle się działo między głównymi bohaterami, że trudno mi było ją odłożyć.

Zdecydowanie polecam tę i pozostałe powieści autorki.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona


środa, 15 października 2025

"Ciernie i osty" Andrzej H. Wojaczek - recenzja [PATRONACKA]


Tytuł: "Ciernie i osty"
Autor: Andrzej H. Wojaczek
Gatunek: literatura historyczna
Liczba stron: 344
Wydawnictwo: Szara Godzina
Cykl: Żniwo ognia, tom 1

Moja ocena: 6/6

Andrzej H. Wojaczek jest autorem bestselerowej trylogii Wrzeciono Boga, sagi opartej na prawdziwych losach śląskiej rodziny. Trzy tomy cyklu odsłaniają przed czytelnikiem kolejne lata życia Teofila Kłoska, który jest również głównym bohaterem pierwszego tomu nowej serii autora pt.: "Ciernie i osty".

Na początku Teofil nam się przedstawia. Aktualnie jest mężem Klary, ma prawie trzydzieści siedem lat i mieszka w Miasteczku, a pochodzi z Brzozowa, wsi na Górnym Śląsku. Ponieważ jego marzeniem od dziecka było zostać żołnierzem, mobilizację w przededniu wojny przyjął jako oczywistość i ruszył wraz z innymi powołanymi do miejsca przeznaczenia. Od chwili otrzymania przez niego munduru uczestniczymy w niełatwej codzienności Teofila Kłoska.

Książka podzielona jest na dwie części: Konie i świnie oraz Orły i lwy. W pierwszej Teofil wędruje przez Polskę, uczestnicząc w wielu zdarzeniach i podejmując różne decyzje, a w drugiej mężczyzna osiada we Lwowie, gdzie pracuje i znów może dzielić życie z żoną. Od pierwszych stron tej historii czytelnik dosłownie wsiąka w świat zwykłego człowieka, którym jest Teofil. Nie ma tu martyrologii, heroizmu czy patosu. Jest za to mężczyzna, podobny do innych, szary człowiek, któremu towarzyszymy w kolejnych dniach, tygodniach i miesiącach wojny, obserwując jak rozwiązuje napotykane problemy.

Postać Teofila jest złożona i dopracowana, szczególnie, jeśli ktoś czytał poprzednią serię traktującą o jego losach. Wtedy towarzyszy mu od chwili, gdy jako trzynastoletni chłopiec był bohaterem "Kłosów". To szmat czasu, biorąc pod uwagę, że teraz jest prawie czterdziestoletnim mężczyzną, pełnym empatii i chęci pomocy innym. Jak stwierdziła jego żona, całe życie pomagał i wspierał potrzebujących, nawet w obliczu niebezpieczeństwa.     

Dynamikę w tej powieści wyznacza tempo wędrówki Teofila, który jako żołnierz wojska polskiego musi odnaleźć się w wojennym chaosie, a następnie jego życie we Lwowie. Nie liczcie zatem na szybkie i niespodziewane zwroty akcji, bo ich tutaj nie ma. Ramy czasowe tej historii obejmują mniej więcej rok wojennej zawieruchy.

Nie jest to opowieść z happy endem. I nie jest to też cukierkowa bajka wojenna, jakich ostatnio pojawiło się wiele na rynku wydawniczym. To po prostu życie. Jeśli zdecydujecie się na tę lekturę, spodziewajcie się zwykłego człowieka, który w obliczu okropieństw wojny pozostał sobą.


Za możliwość patronowania książce dziękuję Wydawnictwu Szara Godzina




piątek, 10 października 2025

"Podopieczna" Alicja Sinicka - recenzja


Tytuł: "Podopieczna"
Autor: Alicja Sinicka
Gatunek: thriller psychologiczny
Liczba stron: 336
Wydawnictwo: W.A.B.

Moja ocena: 6/6

Thrillery psychologiczne Alicji Sinickiej mają w sobie niepokój, mrok i duszną atmosferę, czyli wszystko, co jest niezbędne w przypadku tego gatunku.

Anna Gala ma dwie córki i niezwykle skupionego na sobie męża. Starsza z córek, Natalia, przeżywa jako nastolatka koszmarną traumę, która kładzie się cieniem na życiu całej rodziny. Mijają lata, Natalia powoli wraca do równowagi, jednak wciąż siedzi w niej lęk przed światem i ludźmi. Stawia mur, za który nie chcę wpuścić nawet swoich bliskich. Kiedy pewnego dnia dorosła już Natalia podejmuje się opieki nad siedmioletnią córeczką znajomej lekarki, ale ostatecznie wyjeżdża do innej pracy nad morze, jej matka postanawia ratować sytuację i podejmuje się zastąpienia nieodpowiedzialnej córki. Zaczyna przychodzić do domu państwa Czarneckich, gdzie spędza czas z kilkuletnią Kalinką oraz jej chorą babcią, która mieszka w domku obok, będąc pod opieką dochodzącej opiekunki, Igi. Dlaczego atmosfera w domu lekarki wydaje się Annie przytłaczająca?     

Oprócz wątku opisanego powyżej, obserwujemy również niezbyt komfortową sytuację, w którą uwikłany zostaje ojciec Natalii, nauczyciel wychowania fizycznego, który prawdopodobnie jako ostatni widział Milenę, uczennicę ze szkoły, w której pracuje. Dziewczyna zniknęła i nie ma z nią żadnego kontaktu. Czy mężczyzna ma związek z zaginięciem uczennicy? Gdzie mogła podziać się Milena? Czy na jej zniknięcie miała wpływ decyzja wuefisty dotycząca udziału dziewczyny w wymarzonym wyjeździe?

Napięcie rośnie z każdym rozdziałem. Naprawdę trudno odłożyć książkę, bo cały czas chce się wiedzieć, do będzie dalej i jaki na czytelnika czeka finał. Historia naprawdę zacna i skomplikowana. Bardzo mnie wciągnęła i z czystym sercem Wam ją polecam.

  

niedziela, 5 października 2025

"Loft" Magda Stachula - recenzja


Tytuł: "Loft"
Autor: Magda Stachula
Gatunek: thriller psychologiczny
Liczba stron: 312
Wydawnictwo: Luna

Moja ocena: 6/6

Magda Stachula znajduje się bardzo wysoko na mojej liście ulubionych autorów thrillerów psychologicznych. "Loft" autorstwa pisarki dołączył do mojej topki tego gatunku.

Dominika, Piotr, Karolina i Artur mieszkają w jednej kamienicy przy ulicy Świętego Ducha 68 w Gdańsku. Dwie pary, z których pierwsza nie stanęła jeszcze na ślubnym kobiercu, a druga jest małżeństwem. Wszyscy są niezwykle intrygującymi postaciami, ponieważ każde z nich coś ukrywa, zarówno przed światem, jak i we własnych związkach. Ich życie toczy się zwykłym torem do momentu, kiedy odkrywają, że są obserwowani przez sąsiadkę z kamienicy obok. Kim ona jest? Dlaczego zagląda do ich życia? Ile o nich wie? Czy zna mroczne tajemnice, które ukrywają nawet przed najbliższymi? Kiedy kobieta zostaje zamordowana, czwórce przyjaciół zaczynają puszczać nerwy. Niepokój narasta, bo wyobraźnia nie śpi. Im więcej tajemnic ukryli, tym bardziej boją się finału prowadzonego przez policję śledztwa.     

Narracja zmienia się z każdym kolejnym rozdziałem. Obserwujemy akcję z perspektywy kolejnych bohaterów, dzięki czemu rozgrywające się wydarzenia wydają się pełniejsze i bardziej angażują czytelnika.  

Początkowo było mi trudno połapać się, kto jest kim, jednak szybko ułożyłam sobie w głowie poszczególnych bohaterów i ich charakterystyki, a wtedy lektura poszła mi już piorunem. I zabrakło efektu wow w zakończeniu. Wszystko skończyło się zwyczajnie i bez fajerwerków. Ale czytało się dobrze, napięcie było, zagadka była ciekawa, więc ostatecznie polecam tę lekturę.

niedziela, 28 września 2025

"Gołoborze" Maciej Siembieda - recenzja


Tytuł: "Gołoborze"
Autor: Maciej Siembieda
Gatunek: kryminał
Liczba stron: 520
Wydawnictwo: ZNAK Literanova

Moja ocena: 6/6

"Gołoborze" to najnowsza powieść Macieja Siembiedy, która swoją premierę będzie miała 15 października. Cykl o Jakubie Kani oraz Grecka Trylogia sprawiły, że sięgam po kolejne książki autora z ciekawością, co tym razem przygotował dla swoich czytelników.

Akcja powieści rozciąga się mocno w czasie. Startujemy w tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym trzecim roku, a lądujemy w latach dziewięćdziesiątych XX wieku. Dwa rody mieszkające w niewielkiej świętokrzyskiej wsi od lat żyją w oparach wzajemnej nienawiści. Honor i poczucie krzywdy są dla nich ważniejsze niż ludzkie życie. Dla rodzin Kończaków i Cebrzynów ten teren jest zwyczajnie za mały. Walka między kolejnymi pokoleniami trwa nieustannie, a jeśli trafi się członek rodziny, któremu przez myśl przejdzie zakończenie odwiecznej wojny, zostaje natychmiast sprowadzony na "właściwą" drogę. Zarówno w jednej, jak i drugiej rodzinie panuje przekonanie, że sądom ufać nie należy, a jedynym sposobem na wymierzenie sprawiedliwości jest osobista wendeta.

Trudno mi było początkowo wciągnąć się w fabułę, ale kiedy już ułożyłam sobie w głowie poszczególnych bohaterów i dopasowałam ich do właściwych rodzin, zrobiło się łatwiej. I jak to w rodzinie, na czytelnika czeka tutaj cały wachlarz emocji i uczuć, w większości tych negatywnych. Trafi się również zakazana miłość. Można by pomyśleć, że ponad pięćset stron o dwóch rodach trąci nudą, jednak nic bardziej mylnego. Obserwowanie bohaterów na przestrzeni lat pełnych transformacji ustrojowych było fascynujące. Bogate tło społeczno-polityczne stało się świetnym dopełnieniem zmian zachodzących w kolejnych pokoleniach Kończaków i Cebrzynów. Ciągłe próby sił i nieustająca walka oraz twarde zasady przodków, których wszyscy oni trzymają się mimo upływu lat, robią duże wrażenie, ale także przerażają.   

Jak to u Macieja Siembiedy, fakty historyczne przeplatają się z fikcją literacką w taki sposób, że będziecie zaskoczeni, które z opisanych wydarzeń miały miejsce naprawdę. W posłowiu autor okrywa karty i muszę przyznać, że trudno mi było uwierzyć, kiedy dowiedziałam się, że część strasznych zbrodni i rytuałów autor oparł na prawdziwych zdarzeniach z przeszłości. Aż dreszcz przechodzi, kiedy uzmysławiamy sobie, do czego mogą być zdolni ludzie owładnięci żądzą zemsty.         

Po raz pierwszy chyba trafiłam na książkę, w której nie da się jednoznacznie wskazać pozytywnego bohatera. Wszyscy, których spotkacie na kartach tej powieści, noszą w sobie zło.

Gołoborze. Miejsce bez lasu, nagie, kamienne, martwe. Rumowisko skalne. Przez mieszkańców wsi uważane za siedlisko Zła. Wet za wet, "honorowe" morderstwa, zmowa milczenia, duszna atmosfera zamkniętej społeczności. Dzieje się dużo, a czytelnik ze zgrozą obserwuje to, co nieuniknione. Maciej Siembieda znów zaserwował nam wielowątkową i skomplikowaną historię, od której nie sposób się oderwać. 

Sięgnijcie koniecznie!


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova

czwartek, 25 września 2025

"Trzykrotki. Apetyt na życie" Katarzyna Kielecka - recenzja [PATRONACKA]


Tytuł: "Trzykrotki. Apetyt na życie"
Autor: Katarzyna Kielecka
Gatunek: powieść obyczajowa
Liczba stron: 360
Wydawnictwo: Szara Godzina
Cykl: Trzykrotki, tom 3

Moja ocena: 6/6

"Apetyt na życie" to tytuł trzeciego tomu przygód Trzykrotek, przyjaciółek, które od czasów licealnych wspierają się w najbardziej szalonych akcjach. Tym razem nie było inaczej, jak można się spodziewać po twórczości Katarzyny Kieleckiej. Nudy nie ma, za to są iskrzące dowcipem dialogi i całe mnóstwo zabawnych sytuacji.

Kamilla, Kasiula i Aleksandra poświęcają cały swój czas opiece nad wnuczętami. Wprawdzie maluchy więzami krwi połączone są tylko z Katarzyną i Kamillą, jednak żadna z trzech sześćdziesiątek nie wyobraża sobie, żeby miały się opiekować szkrabami w okrojonym składzie. Walczą zatem we trzy, jak trzej muszkieterowie, a właściwie trzy muszkieterki, ignorując własne potrzeby, szwankujące zdrowie i odkładając pasje na bliżej nieokreślone później. Trójka dwuipółlatków daje im nieźle popalić, a rodzice dzieciaków z radością poddają się wirowi życia. Są jeszcze wprawdzie dziadkowie, czyli mężowie Katarzyny i Kamilli, jednak nie angażują się w opiekę na tyle, aby przyjaciółki miały szansę chociaż od czasu do czasu odsapnąć. Czy ktoś zorientuje się, że coś w tym układzie szwankuje? Czy superbabcie wytrzymają presję do czasu, aż maluchy dorosną do tego, by pójść do żłobka? 

Kiedy pewnego dnia los zsyła naszym bohaterkom szansę na oderwanie się od codzienności, postanawiają wykorzystać okazję i zrobić coś dla siebie. Wybierają się na potańcówkę dla seniorów, jednak nikt nie ma pojęcia, jak wiele ten wypad zmieni w ich dotychczasowym życiu.    

Tym razem Katarzyna Kielecka wysyła swoich bohaterów na wycieczkę do pięknej Andaluzji. W wyjeździe biorą udział seniorzy, ale szybko okazuje się, że plan pobytu jest niezwykle wymagający. Jednak Trzykrotki biorą byka za rogi i zamierzają zrobić wszystko, aby świetnie się bawić. W końcu marzyły o odpoczynku od bąbelków w pięknych okolicznościach przyrody. Każdy dzień jest pełen niespodzianek. Mateusz Paliwoda wkurza przewodnika swoimi historycznymi opowieściami, za którymi przepadają inne uczestniczki wycieczki, Kamillę ogarnia furia zazdrości na sam widok dawnej koleżanki, Mirelli, która ewidentnie po raz kolejny zagięła parol na jej męża, Radzia, a z hotelowego balkonu Trzykrotek można oglądać niecodzienne przedstawienia... 

Co jeszcze się wydarzy, zanim nasza ekipa wróci do Polski? Nie macie zielonego pojęcia i nawet nie bylibyście w stanie tego wymyślić. Ja nie wymyśliłam, dlatego z zapartym tchem i niepohamowanym chichotem śledziłam koleje losów uczestników wycieczki. Koniecznie zróbcie to samo, bo obok tej książki nie można przejść obojętnie! 

 

Za możliwość patronowania powieści dziękuję Wydawnictwu Szara Godzina


wtorek, 23 września 2025

"Niebezpieczna obsesja" Małgorzata Rogala - recenzja


Tytuł: "Niebezpieczna obsesja"
Autor: Małgorzata Rogala
Gatunek: kryminał
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska
Czas trwania: 7 h 56 minut
Lektor: Laura Breszka
Cykl: Czaplińska i Maciejka, tom 3

Moja ocena: 5/6

Znów minęło trochę czasu, zanim sięgnęłam po kryminał Małgorzaty Rogali z cyklu o Czaplińskiej i Maciejce. Trzeci tom w wersji do słuchania w interpretacji niezawodnej Laury Breszki wciągnął mnie dość szybko. Żeby napisać trzymający w napięciu kryminał o kradzieży dzieła sztuki, a nie krwistym morderstwie, to trzeba być po prostu Małgorzatą Rogalą :)

Głównym bohaterem tej historii jest obraz Courbeta "Kobieta z orchideą". Państwo Stawscy kupują dom na warszawskiej Ochocie, aby spełnić swoje marzenie o otworzeniu galerii sztuki. Powołują do życia Skarabeusza, w którym szybko urządzają pierwszą wystawę. Gwoździem programu ma być właśnie wspomniana "Kobieta z orchideą", wypożyczona od księgarza, który ma obsesję na punkcie tego dzieła. Mężczyzna szybko zaczyna żałować podjętej decyzji, ponieważ nad płótnem krąży jakieś fatum. Najpierw okazuje się, że w niewiadomych okolicznościach ktoś je uszkodził, a następnie zostało skradzione. O co chodzi? Kto i kiedy przeciął płótno? Komu zależało na jego zdobyciu? Jakie podejrzenia obudzą się w głowach policjantek prowadzących śledztwo?

Cała ta historia osadzona jest w świecie sztuki i wiele miejsca autorka poświęciła na sprawy z nim związane oraz na tajniki pracy konserwatora. Początek wydawał mi się może trochę przydługi, jednak wszystkie zawarte w nim informacje są istotne dla stworzonej intrygi. Akcja nie jest zawrotna, ale w słuchaniu to nie przeszkadzało.

Chociaż mniej tutaj kryminału, a więcej obyczajówki, to jednak słuchało mi się przyjemnie i byłam ciekawa finału tej historii. Nadal moją ulubioną serią autorki jest nauczycielska, jednak i po tę warto sięgnąć. 


czwartek, 18 września 2025

"Przeklęty" Adrian Ksycki - recenzja


Tytuł: "Przeklęty"
Autor: Adrian Ksycki
Gatunek: thriller psychologiczny
Wydawnictwo: Prozami
Czas trwania: 9 h 8 minut
Lektor: Filip Kosior
Cykl: Seria z Krystianem Feusette'em, tom 2

Moja ocena: 4/6

Drugi tom cyklu przygód Krystiana Fousette'a wysłuchany. Nadal nie wiem, czy antropolog i jego przygody mi pasują, ale słuchało się dobrze, głównie ze względu na mojego ulubionego lektora.

W poznańskim Lasku Dębińskim zostają znalezione zwłoki młodej kobiety. Dzięki pewnemu szczegółowi, szybko okazuje się, że ofiarą jest przyjaciółka partnerki Krystiana, doktorantki antropologii, Kasi. Ponieważ sprawa wchodzi na tor osobisty, kobieta zostaje od niej odsunięta. Podejmuje decyzję, aby zająć się śledztwem prywatnie, co okaże się dla niej dość niebezpieczne. W tym samym czasie Fousette poszukuje seryjnego mordercy, który wyszukuje i zabija kobiety zarabiające na życie własnym ciałem. 

Początkowo akcja nie była szczególnie dynamiczna, jednak z czasem tempo rozgrywających się wydarzeń wzrosło i zaczęło się sporo dziać.

Oprócz wątku kryminalnego możecie się spodziewać rozbudowanej warstwy społecznej i wielu informacji prywatnych dotyczących stworzonych przez autora bohaterów. Przyjemnie było analizować podejmowane przez konkretne postaci decyzje czy zagłębiać się w psychikę skrzywdzonego dziecka, z którego wyrósł poraniony dorosły. To fascynujące, jak złożone jest ludzkie wnętrze i na jak wiele bodźców reaguje. I jak niewiele potrzeba, aby z niewinnego dziecka wyrósł potwór.

Jeśli lubicie kryminały z nutką thrillera psychologicznego i współczesność pomieszaną z retrospekcjami, to ta powieść będzie w sam raz dla Was.


niedziela, 14 września 2025

"Mitologia słowiańska dla młodego czytelnika" Michał Łuczyński - recenzja


Tytuł: "Mitologia słowiańska dla młodego czytelnika"
Autor: Michał Łuczyński
Gatunek: literatura dziecięca
Liczba stron: 136
Wydawnictwo: Bosz

Moja ocena: 2/6 

"Mitologia słowiańska dla młodego czytelnika" to nowa propozycja wydawnictwa Bosz dla miłośników tej tematyki. Zachęcona piękną okładką i zachwalaną w opisie treścią sięgnęłam po nią, aby znów zanurzyć się w świat przodków i ich wierzeń. 

Książka zawiera dwadzieścia jeden opowieści o bóstwach słowiańskich i ich przygodach. Chociaż publikacje dotyczące mitologii słowiańskiej czytam i kolekcjonuję od dawna, podczas lektury natrafiłam na tematy kompletnie mi nieznane, a sama formuła książki bardziej przypominała mi baśnie niż mity. Pierwsze skojarzenie pojawiło się dość szybko - cykl "Baśnie narodów ZSRR", które w dzieciństwie kochałam całym sercem i mam do dzisiaj na półce. Zamiast historii przybliżających tradycje Słowian, ich życie i świat, w którym żyli, wierzenia i legendy, którymi wyjaśniali ówczesne zdarzenia bądź zmiany w przyrodzie, dostałam bajki o magicznym napoju, smokach, ludojadach i olbrzymach, w których słowiańscy bogowie mieszkali w Swaróg-grodzie, a na przykład Perun nazywany był Piorunem. Muszę przyznać, że nie do końca tego się spodziewałam i nie przypadły mi te opowiastki do gustu. To nie mitologia, którą się fascynuję.   

Ilustracje stworzone z pomocą AI na pierwszy rzut oka są piękne, jednak po dłuższej chwili zaczynają kojarzyć się z grafikami w stylu japońskich obrazków prosto z anime. Trafiłam też na ilustrację z przegapioną chyba postacią kobiecą z głową mężczyzny, więc korzystanie z pomocy AI nie do końca wychodzi na dobre. Chyba że się wszystko dokładnie sprawdza i poprawia w razie potrzeby.   

Myślę, że każdy czytelnik interesujący się mitologią słowiańską powinien sam wyrobić sobie zdanie na temat tej pozycji. Mnie nie porwała.



Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Bosz