Naczekałam się na ten finał, ale było warto, oj było, że hej! Wilcza Dolina ma swój niepowtarzalny klimat i słowiańską atmosferę. Miło było wrócić do tego wspaniałego świata, pełnego kolorów, kształtów, smaków i zapachów. Znacie ten styl pisarski, dzięki któremu wchodzi się do opisywanego świata? Tutaj macie go na wyciągnięcie ręki.
Mieszkańcy Wilczej Doliny żyją niejako w zawieszeniu. Czekają z niepokojem na powrót wilkarów. Akcja rozgrywa się znacznie później niż w tomie drugim, opiekunka ma już swoje lata i czuje się bardzo zmęczona tym oczekiwaniem, odpowiedzialnością za mieszkańców doliny i ciągłą obawą o to, co ich czeka. DaWern, wciąż młody i silny, żyje trochę z opiekunką, trochę z Atrą i dwójką dzieci, a trochę po wilczemu, jak podpowiada mu zwierzęca natura. Mieszkańcy doliny to w dużej mierze kolejne pokolenie, młodzi, u których krew nie woda, więc dzieje się sporo. Czy ludzie mają się czego obawiać? Czy przepowiednia się sprawdzi? Ktoś wezwie wrogów czy przybędą sami? Pytań jest tyle, ile wątków, ale odpowiedzi poznacie dopiero po lekturze, bo nie zamierzam spojlerować :)
Bardzo podobały mi się wplecione w fabułę słowiańskie zwyczaje i świat fantastyczny przenikający się z realnym. Marta Krajewska świetnie przedstawiła tradycje i wierzenia naszych przodków. Nie są to opisy nużące ani niepełne. Idealnie wpasowują się w prowadzone wątki i uzupełniają je o istotne dla fabuły informacje. Dzięki nakreślonemu tłu społecznemu mamy przed sobą pełnowymiarową lekturę, którą aż żal było kończyć.
Najmniej przypadł mi do gustu wątek Alasy i Irkego, może dlatego, że nie przepadam za romansami typu "żuraw i czapla". Ale i ten wątek miał interesujące elementy słowiańskie, więc dałam radę.
Polecam Wam całą trylogię, ale najlepiej czytajcie od razu wszystkie tomy. Może akcja nie gna na łeb, na szyję, ale dzieje się sporo, wątki nie nudzą, a słowiańska atmosfera przenika na wskroś.
Moja ocena: 6/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam :-)