Rzadko kiedy trafiam na książkę, której akcja rozgrywa się w Łodzi. Tym bardziej sięgnęłam więc po powieść Agnieszki Sudomir. Poza miejscem akcji zafascynowała mnie również okładka. Ciemna i niepokojącą. Opis również mi się spodobał. Cóż zatem pozostało? Książkę nabyłam i zabrałam się za lekturę. Czy było warto?
Głównym bohaterem tej historii jest komisarz Igor Blattner. Mężczyzna, dla którego praca jest odskocznią od dręczących go problemów. Zatraca się w niej do tego stopnia, że często nie wystarcza mu czasu na odpoczynek. Ale to właściwie nie ma dla niego szczególnego znaczenia, ponieważ nie potrafi odłożyć na bok myśli krążących wokół pewnej dawniejszej sprawy, a także wokół kiepskich wspomnień z dzieciństwa. Nie daje mu również spokoju obecne, raczej poplątane, życie osobiste.
Przy tym wszystkim musi zająć się sprawą dotyczącą seryjnego mordercy, który grasuje w Łodzi. Już na początku tej historii dowiadujemy się, w pewnym sensie, kto jest owym zbrodniarzem, dla potrzeb sprawy noszącym miano Aptekarza. Podążając za komisarzem, zgłębiamy kolejne wątki i analizujemy wraz z nim znalezione ślady. Wśród zamordowanych mamy między innymi studentkę i lekarza. Ile ofiar upatrzył sobie morderca? Według jakiego klucza ich dobierał? Dlaczego nazwano go Aptekarzem? Kogo ostatecznie ma na celowniku i skąd ten wybór? Jak Blattner ogarnie tę sprawę mając na głowie również własne problemy moralno-sercowe?
Gdybym miała określić jednym słowem akcję tej powieści, powiedziałabym, że jest leniwa. Nie jest to rollercoaster, z którego pragnęlibyście zejść, bo tak pędzi. Nie jest to nawet autobus przyspieszony. Akcja toczy się wolno i nie ma w niej szalonych zwrotów. Nie oznacza to jednak, że powieść nie wciąga. A dokładniej zagadka i poszukiwanie kolejnych elementów układanki. Blattner pracuje bez fajerwerków, bez większych emocji. Może właśnie ich brak powoduje pewnego rodzaju napięcie? Trudno stwierdzić. Muszę przyznać, że do tej pory nie trafiłam na tego typu kryminał. Prosta budowa i równie nieskomplikowana wędrówka po nitce do kłębka, czyli do rozwiązania. Blatter również jest człowiekiem prostym, choć jego rozterki moralne zajmują sporo miejsca w tekście. To jego rozmyślanie w kółko o jednym temacie trochę mnie nużyło. Wciąż wydawało mi się, że powinien podjąć w końcu męską decyzję, zamiast w rozmemłanym klimacie snuć niekończące się domysły, co by było, gdyby...
Łódź, według słów mojego męża, Łodzianina, została potraktowana w powieści bardzo pobieżnie. Co mnie, zagłębiankę, zainteresowało najbardziej, to to, że wszystkie opisane w niej miejsca istnieją naprawdę. nawet te, które zostały przedstawione raczej w negatywnym świetle.
Nie nudziłam się podczas lektury, choć nie jestem przyzwyczajona do tak wolnej akcji. I jeszcze te rozważania komisarza... Za to odjęłam jeden punkt w mojej ocenie.
Gdybym miała określić jednym słowem akcję tej powieści, powiedziałabym, że jest leniwa. Nie jest to rollercoaster, z którego pragnęlibyście zejść, bo tak pędzi. Nie jest to nawet autobus przyspieszony. Akcja toczy się wolno i nie ma w niej szalonych zwrotów. Nie oznacza to jednak, że powieść nie wciąga. A dokładniej zagadka i poszukiwanie kolejnych elementów układanki. Blattner pracuje bez fajerwerków, bez większych emocji. Może właśnie ich brak powoduje pewnego rodzaju napięcie? Trudno stwierdzić. Muszę przyznać, że do tej pory nie trafiłam na tego typu kryminał. Prosta budowa i równie nieskomplikowana wędrówka po nitce do kłębka, czyli do rozwiązania. Blatter również jest człowiekiem prostym, choć jego rozterki moralne zajmują sporo miejsca w tekście. To jego rozmyślanie w kółko o jednym temacie trochę mnie nużyło. Wciąż wydawało mi się, że powinien podjąć w końcu męską decyzję, zamiast w rozmemłanym klimacie snuć niekończące się domysły, co by było, gdyby...
Łódź, według słów mojego męża, Łodzianina, została potraktowana w powieści bardzo pobieżnie. Co mnie, zagłębiankę, zainteresowało najbardziej, to to, że wszystkie opisane w niej miejsca istnieją naprawdę. nawet te, które zostały przedstawione raczej w negatywnym świetle.
Nie nudziłam się podczas lektury, choć nie jestem przyzwyczajona do tak wolnej akcji. I jeszcze te rozważania komisarza... Za to odjęłam jeden punkt w mojej ocenie.
Recenzja bardzo ciekawa, ale książka raczej nie dla mnie. 😊
OdpowiedzUsuńMożliwe, Agnieszko :)
UsuńChyba tytuł dla mnie :)
OdpowiedzUsuńSpróbuj :)
UsuńChyba odpuszczę tym razem, bo coś czuję, że przy takich wynurzeniach komisarza wynudziłabym się jak mops :/
OdpowiedzUsuńja opuszczałam niektóre fragmenty ;)
UsuńRecenzja niczego sobie, bardzo dobrze napisana, ale niestety nie wiem czy to jest książka dla mnie... Taka średnia tematyka.
OdpowiedzUsuńDodaję bloga do obserwowanych, liczę na rewanż.
http://recenzentka-doskonala.blogspot.com/2018/05/przedpremierowo-ja-chyba-zwariuje-agata.html