Czwarty tom serii napisanej przez Virginię Andrews przeczytałam jednym tchem. Słyszałam głosy, że książki te są nudne, że mroczne, że męczące, ale wszystko zależy od upodobań czytelniczych danego człowieka. Według mnie są świetne, czyta się je szybko. Jak już brałam tom do ręki, trudno mi go było odłożyć, bo wciąż działo się coś ciekawego, coś, co wymagało po prostu doczytania kolejnych wersów, stron, kartek... Trzyma w napięciu.
Akcja powieści rozgrywa się w odbudowanym przez Barta, młodszego syna Cathy, Foxworth Hall. Gmaszysko na pierwszy rzut oka wygląda pięknie i okazale, zachwyca gości, ale jego mieszkańców łapie w straszną pułapkę...
Bart marzy o przejęciu fortuny Foxworth'ów i przygotowuje wspaniałe przyjęcie z okazji swoich 25 urodzin. Udaje mu się namówić brata Jory'ego, znanego już tancerza, aby wystąpił dla jego gości. Niestety podczas występu wydarza się tragiczny w skutkach wypadek. Jory zostaje poważnie ranny, kiedy spadają na niego kolumny będące częścią scenografii. Jako Samson miał je powalić na ziemię, jednak ktoś zamoczył piasek, który je wypełniał, przez co stały się niebezpiecznie ciężkie. Jory wylądował w szpitalu z uszkodzonym kręgosłupem. Czy będzie mógł tańczyć? Czy jego żona Melodie weźmie pod uwagę to, że mógłby już nigdy nie zatańczyć i będzie go wspierać w trudnych chwilach? Czy Bart wreszcie znajdzie szczęście mając to, czego pragnął najbardziej?
Polecam tę część. Ja nie mogę się już doczekać ostatniej.
Polecam tę część. Ja nie mogę się już doczekać ostatniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam :-)