Moja ocena: 5/6
"Widoki" Marty Kwaśnickiej to zbiorowy portret pokolenia boomerów i milenialsów. Na kartach powieści wędrujemy od współczesnego spotkania przy dobrym posiłku do rozdziałów traktujących o życiu i twórczości niedocenionego malarza Meysztowicza.
Anna i Filip to małżeństwo inteligentów, które postanawia zaprosić znajomych na wystawną i niezwykle elegancką ucztę smakową. Pochodząca z rodzin profesorskich para ze wszystkich sił stara się przygotować wszystko tak, by obiad wypadł idealnie i na jak najwyższym poziomie. Zaproszeni goście również nie znajdują się przy ich stole przypadkowo. Do posiłku zasiadają osoby starannie wyselekcjonowane, a gospodarze pilnują poprawności tematów do rozmowy. Wśród inteligentów znajduje się Krystyna, przyjaciółka Anny, która dopiero co skończyła studia. W związku z tym nie czuje się pewnie w środowisku tak mądrych i doświadczonych ludzi, więc jest bardziej obserwatorką i nie udziela się w rozmowie. Anna na siłę próbuje ją ośmielić, co dziewczyna odbiera jako konwersacyjny koszmar. W związku z tym przez bohaterów postrzegana jest jako pesymistyczna i wycofana dzikuska, która nie osiągnie w życiu zbyt wiele.
Snobizm przy stole leje się strumieniami, już na wstępie można odczuć sztuczność w sztywno prowadzonych rozmowach. Zachowania wszystkich przypominały mi przestrzegany w każdym punkcie protokół na dworze królewskim, ewentualnie działania gospodyni podczas przygotowań do kolacji przy świecach w wykonaniu Hiacynty Bukiet z serialu "Co ludzie powiedzą?".
Przyznam się, że czytając książkę ciągle zastanawiałam się, jakie jest powiązanie między scenami przy stole a esejem traktującym o mało znanym malarzu i dziele jego życia. Nie będę Wam tu puszczać spojlera, ale powiązanie jest ;-) Trzeba tylko trochę na nie poczekać.
Rozmowa przy stole i poruszane tematy stały się punktem wyjściowym do skupienia się na osobistych problemach, kompleksach i uprzedzeniach różnego kalibru. Powoli poznajemy poszczególnych bohaterów i ich dziedzictwo. Najbardziej interesujący mnie fragment dotyczył historii rodu Urszuli, nazywanej przez towarzystwo hrabianką.
Jeśli lubicie obserwowanie ludzi w różnych sytuacjach, zajrzyjcie na obiad do Anny i Filipa. Sprawdźcie, czy siedzi przy nim osoba podobna do Was. Mnie najbliżej było chyba do obserwującej wszystko w milczeniu Krystyny, bo zdecydowanie źle bym się czuła wśród tych górnolotnych dyskusji.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu M
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam :-)