czwartek, 14 czerwca 2018

"Łaskun" Katarzyna Puzyńska - recenzja


Kolejny tom serii o Lipowie już za mną. Trochę sobie zaspojlerowałam "Norą" pewne wydarzenia w warstwie obyczajowej, ale nie czytało mi się przez to źle. Były emocje i niecierpliwe oczekiwanie na rozwiązanie zagadki mordercy, jak zawsze. Nic na to nie poradzę, ja po prostu lubię tę serię i już. Jeśli nie czytaliście poprzednich tomów, uprzedzam, że w poście mogą pojawić się informacje o wcześniejszych wydarzeniach! ;-)

Tym razem akcja powieści rozgrywa się nie tyle w Lipowie, co w okolicznych miejscowościach. Kiedy w domu sędziego Jaworskiego zostaje odnaleziona makabryczna "lalka", stworzona ze szczątków martwych ciał, policja rozpoczyna śledztwo. Wszystko idzie zwykłym torem, do chwili, w której policjanci orientują się, że Daniel Podgórski znał obie ofiary. Do tego pojawia się coraz więcej niepokojących śladów, świadczących o tym, że mógł on mieć coś wspólnego z tymi morderstwami...   
Jest dynamicznie już od samego początku, choć z czasem pęd wydarzeń trochę wyhamowuje. Obserwujemy pracę śledczych, a także sytuację, w której nagle jeden z nich ucieka, przez co staje się wyjętym spod prawa zbiegiem. Jak potoczą się wypadki? Czy Danielowi ktoś pomoże czy też mężczyzna zostanie sam? Faktycznie zabił? A może ktoś go wrabia? Kto zginął oprócz wspomnianego prawnika? Ile tak naprawdę jest ofiar? Kim jest tytułowy Łaskun i jaką odgrywa rolę w tym wszystkim? Jak potoczą się wydarzenia w prywatnym życiu Podgórskiego oraz Weroniki i Emilii? 


"Łaskun" cienki nie jest, ale zupełnie nie odczuwa się tej objętości podczas lektury. Fabuła wciąga i momentami naprawdę trudno się oderwać. Widać, że warsztat autorki jest coraz lepszy. Cieszy mnie to, że zrezygnowała z pełnego tytułowania każdej postaci i wreszcie mogłam czytać po prostu o Danielu, Emilii czy Weronice. W końcu w przypadku szóstego tomu można się już całkiem nieźle znać z bohaterami ;-)  

Mało mi było Klementyny, która po pobycie w wariatkowie wróciła, ale już jako cywil. Na szczęście nie pozostanie bierna... ;-)
Niesamowicie irytowała mnie uparta jak osioł ciężarna Strzałkowska, z tym swoim "uspokajającym głaskaniem brzucha" przez całą książkę. Do klaustrofobii, której chyba policjant mieć nie powinien, doszły typowe problemy stanu błogosławionego, które również objawiały się co rusz.
Podgórski wreszcie zyskał jakiś koloryt, choć nie twierdzę, że podoba mi się ta wersja Daniela jako bad boya...

Ogólnie czytało mi się super i niedługo zamierzam sięgnąć po kolejny tom z tej serii :-) Lipowo rządzi! :D 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam :-)