W dzisiejszym świecie związki osób różnych narodowości już nie dziwią. Jest wiele małżeństw tego rodzaju, jednak kiedy w grę wchodzi tak odmienna kultura, jak pakistańska, robi się zdecydowanie trudniej. Dlaczego? Do tej pory właściwie nie znałam tej kultury, ale po lekturze książki Sylwii Kaźmierczak-Ali mam wrażenie, że nie odważyłabym się na taki związek. Z drugiej jednak strony mówi się, że miłość jest ślepa, a serce nie sługa...
Niepozorna książeczka o potyczkach małżeńskich Polki i Pakistańczyka pełna jest opisów ich wspólnego życia i codzienności, w której odmienne kultury zderzają się tak mocno, że czasem sypią się skry. Czy da się tak żyć? Jak można funkcjonować w stanie permanentnej wojny?
Czytając książkę miałam wrażenie, że autorka siedzi obok mnie i opowiada o swoim życiu z Pakistańczykiem. To była taka luźna rozmowa prowadzona przy kawie i ciasteczkach. Chwilami miałam wrażenie, że opowieść ta jest ciut chaotyczna, przez co informacje się powtarzają, ale nie denerwowało mnie to. Po prostu szybciej się czytało. Wydaje mi się jednak, że temat odmiennej kultury współmałżonka został potraktowany przez autorkę bardzo ogólnie. Mamy tutaj obraz niezwykle europejskiej, nowoczesnej i wyzwolonej żony oraz równie mocno zacofanego, leniwego i uzależnionego od własnej rodziny pakistańskiego męża. Liczyłam na więcej konkretnych informacji kulturowych, tych różnic, które są przecież dość znaczne. Miałam wrażenie, że polska żona nie zstępuje ani na krok ze swojej europejskiej ścieżki, natomiast chciałaby, aby jej pakistański mąż zmienił swoje przyzwyczajenia wyniesione z domu. Wiele rzeczy jej przeszkadza, jeszcze więcej ją irytuje. Chwilami zastanawiałam się podczas lektury, gdzie w tym związku jest miejsce na miłość? Przecież to uczucie musi istnieć, skoro opis książki zaczyna się od słów: "...od czterech lat szczęśliwa żona Pakistańczyka...", nieprawdaż? Inny aspekt, który przyszedł mi do głowy, dotyczył chwili, w której wspomniany wyżej mąż poznał treść tej książki (bo chyba poznał). Jestem ciekawa, czy odnalazł siebie w portrecie mężczyzny, jaki stworzyła jego żona ;-)
Jeśli macie chęć na lekką historię opowiedzianą potocznym językiem, taką, która momentami rozbawi, ale może też zirytować, to tutaj znajdziecie te cechy. Może bez rozbudowanych kulturowych analiz, ale ogólny klimat nie jest zły.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Novae Res
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam :-)