sobota, 4 maja 2019

"Strażnik" Paulina Hendel - recenzja




Nie miałam jeszcze okazji, by sięgnąć po powieści autorstwa Pauliny Hendel, ale cieszę się bardzo, że zdecydowałam się to zmienić. Obecne wydanie serii Zapomniana księga to nowa, trochę zmieniona propozycja wydawnictwa We Need Ya dla fanów cyklu. I, jak widać na moim przykładzie, również dla jej nowych czytelników. Myślę, że połączenie słowiańskich demonów z postapokaliptycznym światem to strzał w dziesiątkę. Wprawdzie spodziewałam się trochę więcej tej naszej mitologii, a autorka skupiła się głównie na demonach, ale dobre i to ;-)

Siedemnastoletni Hubert wyjeżdża na szkolną wycieczkę do Paryża. Podczas zwiedzania francuskiej stolicy następuje coś nieoczekiwanego - Luwr zostaje wysadzony w powietrze. Ginie wielu ludzi, mnóstwo osób jest rannych. Gruzy Luwru i lecący na jego przyjaciela wielki kawał betonu to ostatnie obrazy, jakie Hubert zapamiętał, zanim zapadła ciemność. Chłopak obudził się w nieznanym ciemnym pokoju, w znoszonych ciuchach, ranny i do tego... w Polsce. Z czasem było tylko gorzej, ponieważ okazało się, że Hubert wcale nie ma siedemnastu lat, ale jest o siedem lat starszy, a świat zmienił się nie do poznania. Technika nie istnieje, a ludzi zdziesiątkowały choroby. Ci, którzy przeżyli, codziennie walczą o przetrwanie nie tylko z żywiołami, ale również z demonami, które wykorzystały zaistniałe zmiany i wyszły na światło dzienne. Jak Hubert poradzi sobie w nowej sytuacji? Czy zdoła się przystosować do życia bez udogodnień, które zna z poprzedniego życia? Co się z nim działo przez siedem lat, których kompletnie nie pamięta? Uprzedzam, że tych pytań z każdą stroną przybywa!

Jeśli chodzi o stworzone przez autorkę postacie, to muszę przyznać, że pierwsze strony mnie trochę przeraziły. W jednej chwili pojawiło się tylu bohaterów, że nie mogłam ich ogarnąć. Jednak to był tylko moment. Bohaterowie zostali bowiem tak plastycznie opisani, że szybko połapałam się, kto jest kim. Hubert trochę mnie irytował. Niby miał dwadzieścia cztery lata, a zachowywał się często, jak ten rozpieszczony siedemnastolatek z początku powieści. To marudził, to znowu jęczał, ale kiedy szykowała się jakaś niebezpieczna akcja, jednak stawał na wysokości zadania i ratował kogo było trzeba. Hubert zdecydowanie budził emocje. Również sporo uczuć wzbudził u kilku bohaterek, ale nie liczcie na standardowy wątek romansowy. Powiem więcej, to, co zaserwowała nam w tym temacie autorka, jest milion razy lepsze niż tradycyjna love story.

Zabawne i bardzo realistyczne dialogi sprawiły, że powieść czytało mi się szybko i często z uśmiechem. Język jest prosty, a wypowiedzi bohaterów zawierają w dużej mierze młodzieżowe słownictwo. Zabieg ten nadał tej historii luźnego stylu i lekkości.  

Podsumowanie będzie krótkie. 
Jakie to szczęście, że mam pod ręką drugi tom, bo po takim finale, to ja po prostu czytać dalej MUSZĘ, bo inaczej się uduszę :D


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu WE NEED YA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam :-)