Musiałam uzbroić się w cierpliwość, aby poznać finał trylogii Za zakrętem Magdaleny Wali, ale było warto. Muszę jednak dodać, że jeśli ktoś ma możliwość czytać kolejno wszystkie tomy, to sposób "za jednym zamachem" jest zdecydowanie lepszy niż dawkowanie sobie tych części w czasie. Fabuła jest tak intrygująca i wciągająca, że naprawdę trudno się czeka na możliwość poznania dalszego ciągu.
W tym tomie Adriana poznaje pewne fakty z przeszłości, będące wyjaśnieniem w temacie nieudanego małżeństwa, w którym wciąż tkwi, chociaż mąż traktuje ją jak woła roboczego, podnóżek i chłopca do bicia w jednym. Kobieta powoli zaczyna dojrzewać do wprowadzenia drastycznych zmian w swoim życiu. Stefan nie jest zachwycony buntem potulnej do tej pory żony.
Agnes kontynuuje swoje wojenne wspomnienia, w których dużą część stanowi historia prześladowań Górnoślązaków w ostatnim roku wojny i jakiś czas po wyzwoleniu. Sytuacja Ślązaków była nie do pozazdroszczenia. Najpierw zmuszono wielu z nich do przyjęcia niemieckiego obywatelstwa, aby po wejściu Sowietów stali się znów persona non grata dla "wyzwolicieli". Ostatecznie dotknęło ich wysiedlenie, często dotyczące również Ślązaków, którzy tam się urodzili i mieszkali całe swoje życie. Kiedy Adriana postanawia zapoznać się bliżej z pozostałymi po dziadku starymi dokumentami i zdjęciami, odkrywa niezwykłe powiązania sprzed lat.
Dwutorowość akcji to jeden z moich ulubionych zabiegów literackich. Lubię przeskakiwać w czasie i śledzić losy bohaterów naprzemiennie. A jeśli jeszcze przy okazji jakieś fakty z tam i tutaj się splatają, tym lepiej. Połączenie współczesności z tajemnicami z przeszłości to mieszanka idealna. Dla mnie taka właśnie fabuła ma klimat i moc. Muszę też dodać, że wszystkie opisane w powieści sytuacje mają odzwierciedlenie w historii. Jest to forma zbeletryzowana, ale oparta na realnych wydarzeniach, które miały miejsce w Mysłowicach w czasie wojny.
Wśród bohaterów polubiłam kilkoro, ale Stefana miałam ochotę zdzielić cygańską patelnią przez łeb tak, żeby aż zadzwoniło. Z ogromną przyjemnością obserwowałam, jak w Adrianie dojrzewa bunt i kobieta wreszcie decyduje się na odważny krok. Załatwiła drania koncertowo! I dobrze mu tak.
Podziwiam odwagę autorki, która w jednym z wątków pokazała wycinek szkolnego piekiełka. Możecie nie wierzyć, ale tak się naprawdę dzieje w niejednej szkole.
Jedyny minus to niedopracowana redakcja i korekta. Ktoś nie pochylił się wystarczająco nad tym naprawdę świetnym tekstem. Dlatego postanowiłam tym razem rozdzielić ocenę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam :-)