Są takie chwile, kiedy potrzebujemy: odpoczynku, oderwania myśli od trudnej rzeczywistości i lekkiego humoru. I wtedy każdy z nas rozgląda się za tym, co pomoże mu osiągnąć jego własny bąbelek komfortu. W tej sytuacji idealnym rozwiązaniem jest najnowsza powieść Joanny Szarańskiej z serii Na tropie miłości. To po "Wyszczekanej miłości" i "Wymruczanym szczęściu" trzecia opowieść, w której pojawia się sympatyczny zwierzak. Tym razem dość... egzotyczny. Znacie jakąś powieść, w której bohaterem jest alpaka? ;-)
Znani z poprzednich tomów Alicja i Pedro świętują swoje zaręczyny. Impreza, zorganizowana przez panią Gertrudę, obfituje w wiele atrakcji. Wśród gości bawi się również pewna świeżo upieczona właścicielka pensjonaciku pod lasem. Kobieta korzysta z okazji i rozdaje swoje wizytówki, licząc na złapanie kilku gości. Co z tego wyniknie? Same zabawne sytuacje, wprawdzie przypadkowe, ale realistyczne.
Kiedy babcia Gertruda odważnie zabiera na wakacje diablęta... to znaczy bliźnięta, Sabinkę i Sebastiana, a barmanka Brenda postanawia odpocząć od zgiełku miasta w leśnej głuszy, nie mają świadomości, że zmierzają w tym samym kierunku. Do tej ekipy dołącza również nieświadomy rozwoju sytuacji weterynarz Kamil, który miał (nie do końca) przyjemność poznać bliżej Brendę podczas wspomnianej imprezy zaręczynowej. Spotkanie tych wszystkich bohaterów w pensjonacie, gdzie do dyspozycji gości są tylko dwa pokoje, obfituje w fajerwerki.
Zabawne sytuacje wywołują uśmiech na twarzy, ale muszę się przyznać, że bliźniaki potwornie mnie irytowały. Zdaje się, że moja tolerancja na niektóre zachowania najmłodszych jest bardzo ograniczona :D Sytuację ratowała babcia Trudzia, rewelacyjna i niezastąpiona stara dama.
Moja ocena: 5/6
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam :-)